- FOR ENGLISH SCROLL DOWN -
Blasphemous Fire
„Beneath the Darkness”
Godz ov War 2023
Umarł Summon, niech żyje Blasphemous Fire, chciałoby
się rzec. Zresztą nie bezpodstawnie, bowiem poza faktem, iż trzon zespołu
stanowią ci sami ludzie, to i muzyka jest logiczną kontynuacją tego, co rodziło
się na „Easthetic of Demise” a następnie rosło. Po dwóch EP-kach i dwóch
pełniakach, z których ten ostatni do dziś nie doczekał się wydania, głównego
kompozytora dopadł covidowy kryzys twórczy, przez co już zaczynałem tracić
nadzieję, że chłop się podniesie. No i oto, niczym Fenix z popiołów,
Portugalczyk powstaje z „Beneath the Darkness”. Bez zbytecznej analizy
dogłębnej, bowiem ta zdaje mi się zbędna, najbardziej dojrzałym i rozwiniętym albumem
jaki kiedykolwiek udało mu się zarejestrować. Jednocześnie nie mniej mrocznym i
obskurnym niż wspomniane wcześniej wydawnictwa Summon. Po krótkim wstępie z
cytatem słów Charlesa Mansona, zalewa nas lawa. Co powala, to jej ciężar.
Brzmienie jest na tym albumie fenomenalne, będące idealną wypadkową pomiędzy
totalnym gruzem i ciężarem a doskonałą czytelnością. Czuć tu każde szarpnięcie
struny basu, każde uderzenie w werbel, czy mocno podbijające całość stopy.
Odrobinę wycofane gitary tworzą z kolei coś w rodzaju hipnotycznej kotary
dymnej, otaczającej słuchacza ze wszystkich stron, chwilami nie do zniesienia
dusznej i zacieśniającej kręgi, gdzie indziej czarującą przewijającymi się
jakby zza ściany melodiami. Panowie nie spieszą się zbytnio. Raczej niczym
olbrzymi wąż, sączą powolnie akordy, wciągając nasze truchło coraz głębiej i
głębiej. Kompozycje Blasphemous Fire nie są bynajmniej monotonne. Panowie
potrafią zaskakiwać, zmieniać harmonie, mamić i oszukiwać, do chwili, gdy nagle
zdamy sobie sprawę, że oto już jesteśmy w żołądku tej okropnej bestii. Bestii
przemawiającej dość głębokim growlem, choć tak przejmującym i rytualnym, że
ciężko się mu oprzeć. Ten krążek jest niesamowicie uzależniający, mimo iż w
sumie nie wnosi do gatunku nic nowego. Zawiera jednak w sobie wszystkie
najistotniejsze elementy gruzowego amalgamatu death i black metalu, wliczając w
to także tajemnicze, ambientowe wstawki czy momenty mocno oddziaływujące na
wyobraźnię. Nie jest też jednocześnie oczywisty i przewidywalny. I bynajmniej
nie da się odłożyć na półkę po kilku rundach. Komu metal musi być gęsty jak
smoła, ten znajdzie w tych dziewięciu kompozycjach wszystko, czego szuka. Rozczarowań
nie przewiduję.
-
jesusatan
Blasphemous Fire
"Beneath the Darkness"
Godz ov War 2023
Summon is dead,
long live Blasphemous Fire, one would like to say. Anyway, it's not unfounded,
because apart from the fact that the core of the band is the same people, the
music is also a logical continuation of what was born on "Easthetic of
Demise" and then kept growing. After two EPs and two full-lengths, the
latter of which still hasn't been released, the main composer was hit by a
Covidian creative crisis, which made me already start to lose hope that the guy
would ever recover. Well, lo and behold, like a Fenix from the ashes, the
Portuguese rises with "Beneath the Darkness". Without a superfluous
in-depth analysis, because it seems redundant to me, the most mature and
developed album he has ever managed to record. At the same time, no less dark
and outlandish than the aforementioned Summon releases. After a brief
introduction with a quote of Charles Manson's words, we are flooded with lava.
What knocks you down is its weight. The sound is phenomenal on this album,
being the perfect balance between total debris and heaviness and excellent
readability. You can feel every tug of the bass strings here, every hit of the
snare drum, or the drum-kicks boosting the whole thing up. The slightly
withdrawn guitars, in turn, create a kind of hypnotic smokescreen, surrounding
the listener from all sides, at times unbearably stuffy and tightening the
circles, in other parts enchanting with melodies scrolling as if from behind a
wall. The gentlemen are not in a great hurry. Rather, like a giant snake, they
ooze slow chords, drawing our carcass deeper and deeper. Blasphemous Fire's
compositions are by no means monotonous. The gentlemen know how to surprise,
change harmonies, confuse and deceive, until we suddenly realize that here we
are already in the stomach of this terrible beast. A beast that speaks with a
rather deep growl, though so poignant and ritualistic that it's hard to resist.
This album is incredibly addictive, despite the fact that overall it doesn't
bring anything new to the genre. However, it contains all the essential
elements of a gruesome amalgam of death and black metal, including also
mysterious, ambient interludes or moments strongly affecting the imagination.
Nor is it both obvious and predictable. And by no means can be shelved after a
few rounds. Whoever needs metal to be dense as tar, will find everything they
are looking for in these nine compositions. I don't foresee any disappointments.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz