RUADH
„1296”
Northern
Silence Productions 2023
Szkocki
Ruadh to uznana marka na scenie Atmospheric Black Metalu. Mieliście już zresztą
okazję poznać ten hord, choćby przy okazji recenzji ich drugiej płyty
długogrającej, która to jakiś czas temu została opublikowana na łamach
Apocalyptic Rites. Czas zapierdala jednak bardzo szybko i ani się obejrzałem, a
do mych drzwi zastukał czwarty już album grupy zatytułowany „1296”. Po
kilkudniowym romansie z tym materiałem śmiało mogę zakrzyknąć, iż grupa nie
spoczęła na laurach i konsekwentnie rozwija swój styl zapoczątkowany przed
pięcioma laty. Tak więc na najnowszym krążku Ruadh nadal obcujemy z klimatyczną
odmianą Czarciego Metalu opartą na klasycznych, równo bijących beczkach,
zagęszczonym basie zapewniającym tej produkcji konkretny groove, nastrojowo
szyjących gitarach, bardzo dobrych, różnorakich partiach wokalnych oraz wszelakich
dodatkach (przeróżne orkiestracje, bitewne odgłosy, czy zastosowane bardzo
fachowo dźwięki instrumentów ludowych) nadających tej płytce
charakterystycznego, wyśmienitego feelingu związanego z ojczyzną muzyków. Niby
składniki praktycznie te same, co na każdej poprzedniej płycie zespołu, a
jednak tegoroczny album jest zdecydowanie najbardziej ambitną i zarazem najbardziej
udaną ich produkcją, tekstowo nawiązującą do angielskiej inwazji na Szkocję,
którą rozpoczęło w 1296 roku splądrowanie Berwick w tak zwanych pierwszych
wojnach o niepodległość. Wróćmy jednak do muzyki, jaką tu słyszymy. Jak już
wspominałem, to najlepszy, najbardziej dopracowany wg mnie materiał Szkotów i
to zarówno pod względem kompozycyjnym (poszczególne wałki są ciekawie
skonstruowane i niemal przenoszą słuchacza na bitewne pola tamtych czasów), jak
i wykonawczym. Ruadh niesamowicie umiejętnie używa symboli dźwiękowych, budując
odpowiedni nastrój, który wciąga w koncept i historię opowiadaną na tym albumie.
Choć każdy z instrumentów robi tu naprawdę dobrą robotę, to jak dla mnie
pierwsze skrzypce grają tu wyśmienicie podane wiosła. Ich riffy są intensywne,
doskonałe pod względem technicznym, a przede wszystkim niesamowicie
emocjonalne, harmonie niekiedy subtelne i bogate w klasyczne niuanse, a dopracowane
partie solowe o melancholijnych wibracjach nierzadko sięgają do klasyki Heavy
Metalu, jak i do rozwiązań z gatunku progresywnych. Bardzo podobają mi się
także wszelakie, doskonale budujące napięcie interakcje występujące pomiędzy
wiosłami a resztą instrumentarium. Choć nie jestem jakimś przesadnym
wielbicielem Atmospheric Black Metalu, to jednak „1296” zrobiła na mnie duże
wrażenie i z pewnością jeszcze do niej powrócę. Chętnie oczywiście zawieszę także
ucho i na kolejnej produkcji Ruadh, a tymczasem tę polecam wszystkim, którym
bliska jest twórczość Primordial, Saor, Winterfylleth, Zgard, czy Sojourner.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz