niedziela, 26 lutego 2023

Recenzja BREATHE THE VOID „Delicate Canvas of Existence”

 

BREATHE THE VOID

„Delicate Canvas of Existence” (Ep)

Independent 2023

Breath the Void to kolejny, polski projekt potwierdzający wielkość i potęgę naszej sceny ekstremalnego grania. Zespół ten zrodził się bowiem w popapranym umyśle Kuby Rachwalskiego, który z maniakalnym uporem dążył do zrzucenia w formie dźwiękowej  tego, co mu zalega na trzustce i wątrobie. Gdy proces kompozycyjny dobiegł końca, twórca grupy zaczął rozglądać się za muzykami, którzy byliby w stanie odegrać jego chore wizje i pojechane, muzyczne pomysły. Odpowiadających mu jegomości znalazł a Argentynie i Grecji i tak oto skład tego ansamblu zasilili perkusista David Mendez i wokalista Leo Plat, a sam jego ojciec zajął się gitarą i basem. No i powiem Wam, że muza to popierdolona konkretnie,  niczym rozjebany, biomechaniczny skuter śnieżny. Kurwa, wymiatają tu panowie doprawdy wybornie i choć styl, któremu hołdują, nie należy do moich ulubionych, to jednak chylę czoła zarówno przed twórczą wyobraźnią Jakuba, jak i późniejszym kunsztem wykonania jego pomysłów. A trzeba Wam wiedzieć, że w chuj pokręcone i mocno siadające na mózgownicę  to dźwięki, które pokazują przede wszystkim głęboką inspirację szwedzkimi gigantami z Meshuggah. Znajduję tu jednak także pewne, chwilami co prawda, bardzo subtelne (ale jednak) odniesienia do muzyki Mastodon, Neurosis, czy Gojira, jednak szwedzki zespół, to zdecydowany drogowskaz, za którym podąża Oddychaj Pustką. Zagrać tak połamane struktury rytmiczne, chore harmonie i pozakręcane niczym świński ogon riffy naprawdę trzeba umieć, a nie tylko chcieć, a te chłopaki to w pizdę palec, potrafią. Pomijając jednak aspekty czysto techniczne (choć oczywiście warsztat członków zespołu jest wręcz brylantowy), to materiał ten emanuje sugestywnym, niepokojącym feelingiem i wszelakimi obawami przed dalszym, niepohamowanym rozwojem różnego rodzaju cybernetycznych form sztucznej inteligencji. Osobiście podzielam te niepokoje, więc być może dlatego dosyć mocno uderzyła mnie ta produkcja, choć pod względem czysto muzycznym (o czym już wspominałem) jest raczej dosyć odległa od moich codziennych fascynacji. Kontent jestem jednak, że na Polskiej ziemi powstają i takie projekty, które eksplorują zaklęte, pokręcone rewiry wysoce oddziałującego na psychikę odbiorcy i zmuszającego jednocześnie do zastanowienia Djent’u, czy jak kto woli zgłębiające onomatopeiczne formy wioślarskiej ekspresji. Mam nadzieję, że historia tego międzynarodowego projektu nie zakończy się na tym wydawnictwie i za jakiś czas otrzymamy kolejny ich materiał, który ponownie srodze nami zakręci i pozostawi w oparach niepokoju. Świetna robota. Mimo że to nie moja bajka, to chętnie sprawdzę kolejny rozdział tej rozpoczętej na „Delikatnym Płótnie Istnienia” opowieści.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz