Unholy
Craft
„Naar All Tid Er Omme”
Purity Through Fire 2023
Unholy
Craft to kolejny dość enigmatyczny projekt z Norwegii, w którym paluchy moczy
niejaki Peregrinus, udzielający się również w takich kapelach jak Kvad czy
Solus Grief. Wszystkie te nazwy są młodymi tworami na tamtejszej scenie, lecz
dość solidnie zdążyły zaznaczyć swoje istnienie, wydając całkiem niezłe
debiuty. W przypadku Unholy Craft, „Naar All Tid Er Omme” to podobno druga
płyta, ale o pierwszej jak i bliższych informacji o samym bandzie nie udało mi
się znaleźć. Chuj w to, bo nagrał on osiem kawałków surowego black metalu,
które niszczą na delikatnie nowoczesną modłę. Muzyka tego zespołu jest swoistym
połączeniem obecnych trendów z fundamentem zrodzonym już w latach
osiemdziesiątych i rozwiniętym w kolejnej dziesięciolatce. Szaleńcze tremolo
mieszają się tutaj z tradycyjnymi, wyrosłymi z thrashu riffami. Nie brakuje też
momentów znanych z ujęcia francuskiego, pełnych mrocznego klimatu jak choćby te
obecne w Deathspell Omega. Zresztą odnoszę wrażenie, że na tej płycie
nieustannie mieszają się różnorodne wpływy. Norweskie, belgijskie, holenderskie
jak i również wyżej wspomniane francuskie. Zimne gitary z idącym z nimi w parze
wyraźnym basem, kreślą akordy o zmiennym natężeniu. Momentami jest agresywnie i
wojowniczo, niekiedy bardzo atmosferycznie, depresyjne chwile są również
obecne, a i rytualne fragmenty również się zdarzają, czego dowodem może być
niesamowity, występujący jako czwarty wałek „We Are Your Death”, którego riff
ze środka tej kompozycji po prostu miażdży. Co tu dużo mówić, „Naar All Tid Er
Omme” to ciekawa produkcja, kolejnej nowej formacji z Norwegii, skupionego
wokół, chyba stosunkowo świeżej grupy osób, która obok ekipy z Trondheim
udowadnia, że black metal w tym kraju ma się doskonale, a delikatnie
zmodyfikowana jego forma nie musi wcale oznaczać, że to „lamusowaty post”. Cały
czas jest dziko, satanicznie i nienawistnie.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz