niedziela, 5 lutego 2023

Recenzja Minenwerfer „ Feuerwalze”

 

Minenwerfer

„ Feuerwalze”

Osmose Prod. 2023

Zapewniał mnie jakiś czas temu w mediach społecznościowych kolega, że ostatnio francuskie Osmose rządzi i dzieli. Jako iż w przypadku nowego albumu Funeral Winds faktycznie padłem na kolana, postanowiłem, nie bacząc na wszelkie uprzedzenia, którym to nie raz już dawałem wyraz, sprawdzić inne, najnowsze wyrzygi tego labelu. No i oto mamy Minenwerfer. Kapelka ze Stanów, z Kaliforni, krainy mrozem i śniegiem płynącej. Płyta numer cztery. Logo, okładka oraz sama nazwa wybitnie wojenne. Czyli wpierdol pod Marduk będzie, pomyślałem w pierwszej chwili. No, może i jakieś pierwiastki tego rodzaju Szwedzizny się w graniu na „Feuerwalze” faktycznie znajdą. Nie da się też zaprzeczyć, że Amerykanie mocno się swojej muzyce spieszą. Okraszają ją przy okazji dość melodyjnymi solówkami i agresywnymi tremolo. Faktycznie jest głównie po skandynawsku, jeśli nie liczyć przewijających się co jakiś czas wstawek czy sampli z gadaniem w języku drutu kolczastego. Innych skojarzeń przy muzyce Monenwerfer także można mieć co niemiara. Jest tu kapka Impaled Nazarene, Mayhem, Enthroned czy nawet Setherial. Panowie nawet zgrabnie oddaja klimat północnego wkurwu, przesiąkniętego bezwzględnym mrozem. Znajdzie się w tych nagraniach garstka melodii przypominającej dawne czasy, bez dwóch zdań. Jednak mam także kilka zastrzeżeń. Przede wszystkim nie leży mi tu kompletnie wokal. Niby jadowity, ale zarazem jakiś taki sztuczny, bez odpowiedniej siły wyrazu. Nie wiem, nazwałbym go nieco rozmytym. I rzecz druga. Słuchając tego albumu absolutnie nie czuje podniety. Może i jest to muzyka zagrana poprawnie, ale jest w niej od chuja fragmentów które mnie cholernie dekoncentrują. Najlepszym tego przykładem niech będzie nieco zbyt przesłodzona partia solowa w połowie „Eternal Attrition”, albo w „Sturmtruppen III (Sommekämpfer)”. Zbyt heavymetalowe, jak mawia mój ziom. I chyba nie do końca pasujące do całości. Takie małe niuanse momentalnie sprowadzają poziom adrenaliny towarzyszącej Minenwerfe do poziomu „start” i sprawiają, że postrzegam tą płytę jako totalnie przeciętną. Bo zdaje mi się, że czerpać z klasyki a czerpać z klasyki to jednak spora różnica. „Feuerwalze” jest płytą z Osmose. Taką typową, blackmetalową, stanowiącą wyznacznik średniości w black metalu. Odsłuchać można, bo nie boli, ale żeby się w niej zauroczyć? Nie ma szans.

- jesusatan

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz