czwartek, 9 lutego 2023

Recenzja TASSACK „Ogień w Szopie”

 

TASSACK

„Ogień w Szopie”

Independent 2022

Jak to się śmiesznie kurwa czasami życie plecie. Za kilka dni, w mym rodzimym kurwidołku, na kolejnej edycji Metalowego Początku Roku, w towarzystwie równie zacnych załóg  anonsowany jest budzyński Tassack, a tu właśnie wpada w moje łapy ich trzeci duży i ostatni jak na razie, wydany pod koniec zeszłego roku, pełny album zatytłany, znaczy się zatytułowany „Ogień w Szopie”. Zaraz więc ochoczo zabrałem się za ten materiał, aby wiedzieć, z czym będę miał do czynienia (tak się bowiem złożyło, że nazwa kapeli była mi znana, ale jakoś tak psiejsko, czarodziejsko nigdy wcześniej niedane mi było usłyszeć ich muzyki). Tak więc odpaliłem sobie „Ogień…” i z miejsca zostałem jebnięty o ścianę z taką siłą, że ledwo wytrzymała to moja miednica. Ta płytka poniewiera w pizdu! Nie ma to, tamto! Dawno nie słyszałem na naszej scenie tak wyjebanego w kosmos, podlanego polskim humorem Thrash Metalu o tradycyjnym sznycie. Nie muszę chyba po raz kolejny przypominać, czym charakteryzuje się ten gatunek, jednak Tassack naprawdę szyje tak, że aż się kurwa okrężnica z radości budzi do pracy i trudno w niej utrzymać śmierdzący ładunek, który chce się wydostać w postaci niekontrolowanego wytrysku z brązowego słoneczka. I nie chodzi mi tu bynajmniej o zajebiście napierdalające bębny o wysokim stopniu technicznego zaawansowania, dźwięczny, wyrazisty bas, kreślący matematyczne wręcz, dokładne wzory, które dla przeciętnego, rzetelnego, basowego wyrobnika są jeno bardzo mokrym snem, wyrywające z buciorów, zadziorne, jadowite, po całości rozpierdalające w chuj riffy, czy też doskonale pasujące do warstwy muzycznej, nasycone agresją wokale, osadzone (jak zresztą cały ten materiał) w klasyce gatunku z lat 90-tych. To, co jednak każdorazowo rozpierdala mnie podczas słuchania tej płytki, to, poza poczuciem humoru w moim stylu, prawdziwy luz i szczerość, jaka bije z muzy Tassack i za każdym razem chłoszcze mi ryj do krwi ostatniej. Bez napinki, sztucznych ograniczeń, czy parcia na szkło. Only True Thrash Metal/Crossover as Fuck! Po raz kolejny kurwa potwierdza się fakt, że Polska scena metalowa, to potęga niezmierzona, ale nie ma się co dziwić, gdyż pracowaliśmy na to długimi latami! A wracając do meritum sprawy, „Ogień w Szopie” to produkcja miażdżąca, która zrobiła mi kuku, jak chuj. No, ale jakże mogło być inaczej, skoro praktycznie każdy, zawarty tu wałek niszczy, a petardy pokroju „Ogień w Szopie”, „Oko Menela”, „S.M.R”, „NITRO”, czy „Atak Skorpiona” po prostu rozpierdalają niczym Mister Glapiński, który mówi, że nie jest źle, gdyż będąc na zakupach, wydał na chleb i masło jedynie kilkadziesiąt złotych. Cóż tu jeszcze dodać? Serce me raduje się wielce, iż niebawem ujrzę tych traszowych popaprańców na żywca, gdyż „Ogień…” to naprawdę jazda na pełnej piździe i rozpierdol pierwsza klasa. Świetna płytka.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz