Adversor
„Portrait
Of A Wasteland”
Time To Kill Records 2023
Tym,
którym nieobcy jest współczesny thrash metal znają zapewne ten włoski kwartet.
Po pięcioletniej nieobecności wraca on właśnie z najnowszym albumem. Fani tego
typu muzykowania mogą być delikatnie zaskoczeni obecnym obliczem tej kapeli.
Dwie poprzednie płyty były bowiem typowym naparzaniem w stylu wczesnego Kreator
czy Sodom, ale też odznaczały się małym ładunkiem punka, który to dodawał
muzyce Włochów nieposkromionego charakteru. Obecna produkcja Adversor jest
nieco inna. Oczywiście dostajemy dziesięć kawałków o wyraźnie thrashowym
usposobieniu, lecz nie gryzącym już tak mocno. Tak jakby założono tu kaganiec.
Nie jest to jednak nic negatywnego ponieważ wydźwięk „Portrait Of A Wasteland”
jest po prostu odmienny niż to do czego zdążyli przyzwyczaić swoich słuchaczy
chłopaki z tego słonecznego kraju. Tym razem brzmienie w ich kompozycjach
zostało dociążone. Strojenie gitar jest nieco niższe i skręca w death metalowe
rejony. Zalatujące szwedzizną riffy atakują agresywnie jak niegdyś, jednak
dodatkowo gniotą i mielą zwoje mózgowe, tak jakby samego biczowania i
kaleczenia było już za mało. Pomimo, że zniknął ten właściwy dla tego bandu
klangujący bas, to sekcja rytmiczna dorównuje wagowo gęstym akordom co tylko
jeszcze bardziej dociąża całość. Nowe utwory są bardziej dojrzałe i
przemyślane. W stale zmieniające się tempa i co za tym idzie tasujące się
riffy, ci czterej panowie wplatają również trochę elementów znanych z heavy
metalu jak choćby nastrojowe przerywniki z użyciem czystych strun czy też
niesamowicie oddające ducha drugiej połowy lat osiemdziesiątych solówki.
Trzecią produkcją Adversor udowadnia, że ten gatunek wcale nie zamierza odejść
w niebyt i co więcej potrafi także nabrać masy mięśniowej dzięki czemu potrafi
przypierdolić jeszcze brutalniej niż kiedyś. Wściekły doberman zamienił się w
rottweilera.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz