Sarpa
„Mauta Tala”
Self-released 2023
„Tohu
wa Bohu” - wszystkiego po trochu.
Patrząc na tytuł otwierającego tą EP-kę numeru, tak mi się zrymowało i myślę,
że dość słusznie. Nie znałem wcześniej zespołu. Choć słowo „zespół” nie do
końca się tu sprawdza, gdyż Sarpa to wybryk jednego człowieka, z Texasu
pochodzącego. Natomiast „Mauta Tala” to dwa długie, ponad dziesięciominutowe
utwory, przedzielone krótkim instrumentalem z pseudoszamańskimi jękami w tle.
Muzyk najwyraźniej stara się mieszać gatunki, zwłaszcza różne odłamy death i
black metalu. Znajdziemy tu zatem zarówno dość proste, rytmiczne akordy jak i
nieco bardziej pokręcone łamańce. Masywne mielenie pod Cannibal Corpse, lekkie
podjazdy pod Atheist, elementy przypominające rozmemłany Origin albo wejścia
basowe o wydźwięku Cynicznym. Zaznaczyć jednak należy, że porównania do wyżej
wymienionych są dość mocno na wyrost, bo to nie ta sama klasa, oj nie. Utwory
Sarpa charakteryzują dość częste zmiany tempa, zwłaszcza we wspomnianym na
starcie „Tohu wa Bohu”, czy odloty z riffu w riff. Tylko ze kombinować to trzeba umieć a samo
wrzucanie wszystkiego, co ślina na język
przyniesie do jednego worka niczego dobrego nie przyniesie. „Muata Tala” jest
jak jazda nie do końca przemyślanym i koślawo zaprojektowanym rollercoasterem.
Zamiast przedniej zabawy i przypływu adrenaliny mam zawroty głowy i lekkie nudności.
I to w podwójnym tego słowa znaczeniu. Bo mimo iż nie ma tu monotonii, to jakoś
nie widzę w tym celu i nie wiem, dokąd ta muzyka ma zmierzać. Dla mnie ta EP-ka
to zbiór randomowych pomysłów i kompletnie do mnie nie trafia. Jeśli chodzi o
brzmienie, to nie mam jakichś większych zarzutów. Jest czytelne, nieco miałkie,
jak i pojawiające się chwilami niby nastrojowe albo szwedzkopodobne urywki.
Czyli do muzyki pasuje jak ulał, i to chyba jedyny plus. „Muata Tala” trwa
niecałe pół godziny, ale mimo to ciężko było mi dobrnąć z Amerykaninem do końca
trzeciego okrążenia, na którym to zamarkowałem defekt i zjechałem na murawę.
Chciałbym móc wyróżnić na tej płycie choćby jeden faktycznie dobry pomysł, lecz
wszystkie są nijakie. Brakuje mi tu zbyt wielu składowych. Mocy we fragmentach
deathmetalowych, transu w klimatycznych, mroku w blackmetalowych, ale przede
wszystkim uwiera mnie brak sensu ogółu. Beznadziejne wydawnictwo, które w
chwili, gdy kończę to zdanie ląduje w koszu. Absolutnie bez żalu.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz