sobota, 4 lutego 2023

Recenzja Sarpa „Mauta Tala”

 

Sarpa

„Mauta Tala”

Self-released 2023


„Tohu wa Bohu”  - wszystkiego po trochu. Patrząc na tytuł otwierającego tą EP-kę numeru, tak mi się zrymowało i myślę, że dość słusznie. Nie znałem wcześniej zespołu. Choć słowo „zespół” nie do końca się tu sprawdza, gdyż Sarpa to wybryk jednego człowieka, z Texasu pochodzącego. Natomiast „Mauta Tala” to dwa długie, ponad dziesięciominutowe utwory, przedzielone krótkim instrumentalem z pseudoszamańskimi jękami w tle. Muzyk najwyraźniej stara się mieszać gatunki, zwłaszcza różne odłamy death i black metalu. Znajdziemy tu zatem zarówno dość proste, rytmiczne akordy jak i nieco bardziej pokręcone łamańce. Masywne mielenie pod Cannibal Corpse, lekkie podjazdy pod Atheist, elementy przypominające rozmemłany Origin albo wejścia basowe o wydźwięku Cynicznym. Zaznaczyć jednak należy, że porównania do wyżej wymienionych są dość mocno na wyrost, bo to nie ta sama klasa, oj nie. Utwory Sarpa charakteryzują dość częste zmiany tempa, zwłaszcza we wspomnianym na starcie „Tohu wa Bohu”, czy odloty z riffu w riff. Tylko  ze kombinować to trzeba umieć a samo wrzucanie wszystkiego, co  ślina na język przyniesie do jednego worka niczego dobrego nie przyniesie. „Muata Tala” jest jak jazda nie do końca przemyślanym i koślawo zaprojektowanym rollercoasterem. Zamiast przedniej zabawy i przypływu adrenaliny mam zawroty głowy i lekkie nudności. I to w podwójnym tego słowa znaczeniu. Bo mimo iż nie ma tu monotonii, to jakoś nie widzę w tym celu i nie wiem, dokąd ta muzyka ma zmierzać. Dla mnie ta EP-ka to zbiór randomowych pomysłów i kompletnie do mnie nie trafia. Jeśli chodzi o brzmienie, to nie mam jakichś większych zarzutów. Jest czytelne, nieco miałkie, jak i pojawiające się chwilami niby nastrojowe albo szwedzkopodobne urywki. Czyli do muzyki pasuje jak ulał, i to chyba jedyny plus. „Muata Tala” trwa niecałe pół godziny, ale mimo to ciężko było mi dobrnąć z Amerykaninem do końca trzeciego okrążenia, na którym to zamarkowałem defekt i zjechałem na murawę. Chciałbym móc wyróżnić na tej płycie choćby jeden faktycznie dobry pomysł, lecz wszystkie są nijakie. Brakuje mi tu zbyt wielu składowych. Mocy we fragmentach deathmetalowych, transu w klimatycznych, mroku w blackmetalowych, ale przede wszystkim uwiera mnie brak sensu ogółu. Beznadziejne wydawnictwo, które w chwili, gdy kończę to zdanie ląduje w koszu. Absolutnie bez żalu.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz