niedziela, 12 lutego 2023

Recenzja The Lovecraft Sextet „Black+White”

 

The Lovecraft Sextet

„Black+White”

Debemur Morti 2023

Debiutancki album The Lovecraft Sextet ukazał się zaledwie cztery miesiące temu i odcisnął na mojej psychice dość mocny ślad. Stąd też bardzo się cieszę, że mogę dziś obcować z dokładką do dania głównego, którym było „Miserere”. Tytuł tego nowego, pomniejszego wydawnictwa, jest bardzo przewrotny. W muzyce rzeczonego projektu nic bowiem nie jest czarno – białe. Dźwięki przez ten twór tworzone faktycznie są poniekąd grą kontrastów, co słychać najdobitniej już w pierwszej części „Black”, gdzie pozorną ciszę przerywa nieoczekiwany wybuch agresji, jednak barw znajdziemy tu cały wachlarz. Zwłaszcza jeśli nie potraktujemy tej muzyki pobieżnie a pozwolimy jej się bezwzględnie otoczyć. Jeśli ktoś nie jest w temacie, to nadmienię, iż mamy tu do czynienia z fuzją mrocznego jazzu z elementami nieco bardziej agresywnymi, w wyobraźni mogącymi kojarzyć się z black metalem, choć moim zdaniem zastosowanie tej terminologii przy promocji płyty jest jedynie zabiegiem czysto marketingowym. Nie zmienia to jednak faktu, iż panowie potrafią swoimi dźwiękami czarować i wprowadzać w inny świat. Świat dziwadeł, niespotykanych doznań i stworzeń. Jak ktoś za dziecka otwierał usta przy „Podróżach Pana Kleksa” to tutaj będzie miał muzycznie powtórkę z rozrywki. „Black+White” to muzyka, którą można określić wieloma przymiotnikami, ale nastrojowa, smutna i osobista, to chyba najtrafniejsze z nich. Każdy bowiem może te dwie kompozycje odebrać na swój sposób, u każdego mogą one wywołać inne reakcje, od totalnego uwielbienia do odruchów wymiotnych. Nie uważam się bynajmniej za człowieka o szerokich horyzontach muzycznych, wręcz kurwa przeciwnie. Ale takie zespoły jak The Lovecraft Sextet udowadniają mi, że jednak poza uwielbieniem dla prymitywizmu tli się we mnie pragnienie czegoś nowego, nietypowego. Nie wspomniałem nic o wokalach na Czarno-Białej… Powód jest banalny. Takowych nie ma. Ta muzyka sama w sobie niesie taki przekaz, takie emocje, że jakiekolwiek ekspresje wokalne zdaja się tu zbędne. To tylko dziesięć minut, a potrafią zadziałać jak dobrej jakości, łapczywie wciągnięta ścieżka. Totalny odjazd, choć zaznaczam, nie dla każdego.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz