„Larmes de Héros” (Re-Issue)
Relics
from the Crypt 2022
Wielu
fachowców uważa, że Sortilège, był w swoim czasie (czyli w latach 80-tych)
zdecydowanie najlepszym zespołem Heavy Metalowym z Francji. Nie umiem ocenić,
czy faktycznie tak było, gdyż ówczesna scena francuska jest mi w zasadzie
całkowicie obca, ale po przesłuchaniu wydanego w grudniu zeszłego roku
wznowienia drugiej płyty żabojadów z pełną odpowiedzialnością mogę napisać, że
płytkę tę wypełnia naprawdę bardzo dobre, klasyczne, Heavy Metalowe granie.
„Larmes…”, to trwająca prawie 46 minut kolekcja 9 wałków, w których splatają
się ze sobą mocne, soczyste, napędzające ten album beczki, wyraziście rzeźbiący
bas o stosunkowo chropowatym wydźwięku, zadziorne, tradycyjne, stosunkowo
proste, ale nadzwyczaj skuteczne riffy, przemyślane i oczywiście dopracowane odpowiednio
partie solowe i doskonałe, pełne pasji wokale o zmiennej tonacji, jak i sporej
gwałtowności. Wszyscy, którzy ponad wszystko ukochali sobie tradycyjny metal,
przy tym wznowieniu nie raz popuszczą ze szczęścia z każdej dziurki po trochu,
a i łezka im się w oku zapewne także nie raz zakręci. I nie ma się co dziwić,
bowiem muzyka, która wypełnia ten krążek, to rasowy, szczery Heavy Metal o
niemałej sile rażenia. Niewątpliwie dobrą robotę robią tu narowiste,
zawadiackie, zapadające w pamięć struktury melodyczne, jak i charakterystyczny,
surowy majestat, jakim przesiąknięta jest ta produkcja. Mocną stroną tej
płytki, jest także wg mnie to, że wszystkie teksty śpiewane są w języku
francuskim, co nadaje jej własnego charakteru i pewnej szorstkiej
oryginalności. Skojarzenia z największymi w gatunku oczywiście podczas odsłuchu
tego materiału się pojawiają, nie będę tu jednak przytaczał konkretnych nazw,
gdyż nie to stanowi tu sedno sprawy. Tak więc powoli kończąc te wywody, perełką
może bym tej płyty nie nazwał, ale to z pewnością album bardzo dobry, który zasługiwał
na o wiele więcej, niż dane mu było osiągnąć. Zabrakło chyba wsparcia
konkretnej, prężnej wytwórni, bo język raczej nie był tu barierą (zresztą
ukazała się także wersja anglojęzyczna tego krążka zatytułowana „Hero’s Tears”).
Podobno dużą atencją darzył muzykę Sortilège sam Chuck Schuldiner. Jest to
całkiem możliwe, gdyż wielokrotnie zrobiono mu zdjęcie w koszulce francuskiej
grupy, a poza tym warstwa gitarowa w kompozycjach paryskich muzyków jest zaiste
wyborna. Bardzo dobrze się zatem stało, że dzięki powiązanej z Dying Victims Productions,
Relics from the Crypt płytka ta po raz kolejny otrzymała nowe życie. Może po
latach zyska choć część należnego jej splendoru.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz