- FOR ENGLISH SCROLL DOWN -
.
„
. ”
K.V.N.T
Kolektiv 2022
Jak tylko zobaczyłem okładkę zdobiącą ten materiał,
podejrzewałem, że będzie to coś dobrego. Jeśli dołożyć do tego nazwę zespołu,
lub raczej jej brak, oraz tytuł jedynego zawartego na taśmie kawałka, to
skojarzenia moje pobiegły automatycznie w kierunku australijskiego Grave
Upheaval. „ . ” To twór enigmatyczny, chuj wie skąd pochodzi i kto w nim macza
palce. Jest to ostatnio dość modne, i poniekąd słuszne, zatem odłóżmy na bok
wszelką dociekliwość i skupmy się na muzyce. Znajdziemy tu trwającą ponad dwadzieścia
sześć minut kompozycję, muzycznie składającą się z dwóch części. W pierwszej
odsłonie faktycznie pachnie tu nieco wspomnianym Grave Upheaval, ale nie
dosłownie. Muzyka . jest bardziej zakorzeniona w black metalu, nie aż tak
gruzowata jak w przypadku autorów „Untitled”. Zdecydowanie więcej tu chorych
odjazdów w kierunku black metalowej awangardy. Niektóre fragmenty bardzo mocno
kojarzyć mogą się z francuskim K.F.R. i ich niekonwencjonalnym podejściem do
tematu. Przewijają się tu chore dźwięki, pełne pułapek, zdobione
przesterowanym, powolnym jak sama muzyka charczeniem, sączącym się niczym
smolista ropa z długo nie gojącej się rany. Teoretycznie nie ma tu nic
skomplikowanego, ale zarazem oplatająca ze wszystkich stron duszność i
gęstość potrafi przyprawić o lekkie
omdlenie. Instrumenty mieszają się w odrażającą ścianę dźwięku, będącą niczym
szlam wlewający się do naszych uszu. Gitary zostały tu schowane na drugi plan,
podobnie jak wprowadzające w narkotyczny trans, bardzo monotonne, brzmiące
niczym wyjące przy ataku bombowym dźwiękowe pasaże. Nieco do przodu wystawione
są z kolei, powtarzane z uporem maniaka, perkusyjne rytmy, wprowadzające
słuchacza w rytualny trans. W połowie utworu przechodzimy, niczym przez
tajemniczy portal, do kompletnie innego wymiaru. Zanurzamy się w dźwięki
ambientowe z towarzyszącymi im w tle odgłosami przypominającymi nawoływania
topielców. Przy bardzo wyciszającym tle płyną jedynie pojedyncze dźwięki, wiele
z nich odtwarzanych wstecz. Następnie stopniowo pojawiają się pojedyncze
gitarowe i basowe tony, muzyka intensyfikuje się, powraca wokal i perkusja….
Ten fragment nadal jest jednak niczym dryfowanie w gęstej jak mleko mgle po
spokojnym jeziorze. Bynajmniej nie sielankowe, gdyż pełne niepokoju i
niepewności. Atmosfera zdaje się gęstnieć z każdym oddechem, albo też i on
staje się coraz to cięższy i wolniejszy, by pod koniec wszystko zgasło niczym
zdmuchnięta świeczka życia. „ . ” Mimo iż oparta na improwizacji stanowi bardzo
logiczny monolit, jest niczym ścieżka z której zboczyć nie sposób, mimo
wszechogarniającej przez całą podróż świadomości, że na jej końcu nie czeka nas
nic wesołego. Cholernie mroczny i niesamowity album.
-
jesusatan
.
" . "
K.V.N.T Kolektiv 2022
As soon as I saw
the cover art of this material, I suspected that it would be something good. If
you add the name of the band, or rather the lack thereof, and the title of the
only track included on the tape, my associations ran automatically in the
direction of Australian Grave Upheaval. " . " is an enigmatic
creation, coming hell knows where from and who has their fingers in it. This
has been quite fashionable lately, and in a way right, so let's put aside all
inquisitiveness and focus on the music. Here we find a composition lasting more
than twenty-six minutes, musically consisting of two parts. The first section
actually smells a bit of the aforementioned Grave Upheaval here, but not
literally. The music of . is more rooted in black metal, not as gruff as the
authors of "Untitled". There are definitely more sick twists into black
metal avant-garde. Some passages are very reminiscent of the French K.F.R. and
their unconventional approach to the subject. There are sick sounds scrolling
here, full of traps, decorated with distorted cringing, slow as the music
itself, oozing like tarry pus from a long non-healing wound. In theory, there
is nothing complicated here, but at the same time the breathlessness and
density wrapping around from all sides can make one feel faint. The instruments
blend into a disgusting wall of sound, which is like sludge pouring into our
ears. The guitars have been tucked into the background here, as have the very
monotonous sound passages that put us into a narcotic trance, sounding like
howling alarm sirens during a bomb attack. Slightly forward, on the other hand,
are the percussion rhythms, repeated with maniac persistence, putting the
listener into a ritualistic trance. In the middle of the song we pass, as if
through a mysterious portal, to a completely different dimension. We are
plunged into ambient sounds accompanied by background noises reminiscent of the
calls of drowned men. With a very muted background flow only singular sounds,
many of them played backwards. Then gradually guitar and bass tones appear, the
music intensifies, vocals and percussion return.... This passage, however, is
still like drifting in a milk-thick fog on a calm lake. At least not idyllic,
as it is full of anxiety and uncertainty. The atmosphere seems to thicken with
each breath, or it also seems to become heavier and slower, so that by the end
everything goes out like a blown-out candle of life. " . " although
based on improvisation is a very logical monolith, it is like a path from which
it is impossible to deviate, despite the all-encompassing awareness throughout
the journey that nothing merry awaits at the end. A damn dark and amazing
album.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz