piątek, 17 lutego 2023

Recenzja / A review of . „ . ”

 

- FOR ENGLISH SCROLL DOWN -


.

„ . ”

K.V.N.T Kolektiv 2022

Jak tylko zobaczyłem okładkę zdobiącą ten materiał, podejrzewałem, że będzie to coś dobrego. Jeśli dołożyć do tego nazwę zespołu, lub raczej jej brak, oraz tytuł jedynego zawartego na taśmie kawałka, to skojarzenia moje pobiegły automatycznie w kierunku australijskiego Grave Upheaval. „ . ” To twór enigmatyczny, chuj wie skąd pochodzi i kto w nim macza palce. Jest to ostatnio dość modne, i poniekąd słuszne, zatem odłóżmy na bok wszelką dociekliwość i skupmy się na muzyce. Znajdziemy tu trwającą ponad dwadzieścia sześć minut kompozycję, muzycznie składającą się z dwóch części. W pierwszej odsłonie faktycznie pachnie tu nieco wspomnianym Grave Upheaval, ale nie dosłownie. Muzyka . jest bardziej zakorzeniona w black metalu, nie aż tak gruzowata jak w przypadku autorów „Untitled”. Zdecydowanie więcej tu chorych odjazdów w kierunku black metalowej awangardy. Niektóre fragmenty bardzo mocno kojarzyć mogą się z francuskim K.F.R. i ich niekonwencjonalnym podejściem do tematu. Przewijają się tu chore dźwięki, pełne pułapek, zdobione przesterowanym, powolnym jak sama muzyka charczeniem, sączącym się niczym smolista ropa z długo nie gojącej się rany. Teoretycznie nie ma tu nic skomplikowanego, ale zarazem oplatająca ze wszystkich stron duszność i gęstość  potrafi przyprawić o lekkie omdlenie. Instrumenty mieszają się w odrażającą ścianę dźwięku, będącą niczym szlam wlewający się do naszych uszu. Gitary zostały tu schowane na drugi plan, podobnie jak wprowadzające w narkotyczny trans, bardzo monotonne, brzmiące niczym wyjące przy ataku bombowym dźwiękowe pasaże. Nieco do przodu wystawione są z kolei, powtarzane z uporem maniaka, perkusyjne rytmy, wprowadzające słuchacza w rytualny trans. W połowie utworu przechodzimy, niczym przez tajemniczy portal, do kompletnie innego wymiaru. Zanurzamy się w dźwięki ambientowe z towarzyszącymi im w tle odgłosami przypominającymi nawoływania topielców. Przy bardzo wyciszającym tle płyną jedynie pojedyncze dźwięki, wiele z nich odtwarzanych wstecz. Następnie stopniowo pojawiają się pojedyncze gitarowe i basowe tony, muzyka intensyfikuje się, powraca wokal i perkusja…. Ten fragment nadal jest jednak niczym dryfowanie w gęstej jak mleko mgle po spokojnym jeziorze. Bynajmniej nie sielankowe, gdyż pełne niepokoju i niepewności. Atmosfera zdaje się gęstnieć z każdym oddechem, albo też i on staje się coraz to cięższy i wolniejszy, by pod koniec wszystko zgasło niczym zdmuchnięta świeczka życia. „ . ” Mimo iż oparta na improwizacji stanowi bardzo logiczny monolit, jest niczym ścieżka z której zboczyć nie sposób, mimo wszechogarniającej przez całą podróż świadomości, że na jej końcu nie czeka nas nic wesołego. Cholernie mroczny i niesamowity album.

- jesusatan


  

.

" . "

K.V.N.T Kolektiv 2022

 

As soon as I saw the cover art of this material, I suspected that it would be something good. If you add the name of the band, or rather the lack thereof, and the title of the only track included on the tape, my associations ran automatically in the direction of Australian Grave Upheaval. " . " is an enigmatic creation, coming hell knows where from and who has their fingers in it. This has been quite fashionable lately, and in a way right, so let's put aside all inquisitiveness and focus on the music. Here we find a composition lasting more than twenty-six minutes, musically consisting of two parts. The first section actually smells a bit of the aforementioned Grave Upheaval here, but not literally. The music of . is more rooted in black metal, not as gruff as the authors of "Untitled". There are definitely more sick twists into black metal avant-garde. Some passages are very reminiscent of the French K.F.R. and their unconventional approach to the subject. There are sick sounds scrolling here, full of traps, decorated with distorted cringing, slow as the music itself, oozing like tarry pus from a long non-healing wound. In theory, there is nothing complicated here, but at the same time the breathlessness and density wrapping around from all sides can make one feel faint. The instruments blend into a disgusting wall of sound, which is like sludge pouring into our ears. The guitars have been tucked into the background here, as have the very monotonous sound passages that put us into a narcotic trance, sounding like howling alarm sirens during a bomb attack. Slightly forward, on the other hand, are the percussion rhythms, repeated with maniac persistence, putting the listener into a ritualistic trance. In the middle of the song we pass, as if through a mysterious portal, to a completely different dimension. We are plunged into ambient sounds accompanied by background noises reminiscent of the calls of drowned men. With a very muted background flow only singular sounds, many of them played backwards. Then gradually guitar and bass tones appear, the music intensifies, vocals and percussion return.... This passage, however, is still like drifting in a milk-thick fog on a calm lake. At least not idyllic, as it is full of anxiety and uncertainty. The atmosphere seems to thicken with each breath, or it also seems to become heavier and slower, so that by the end everything goes out like a blown-out candle of life. " . " although based on improvisation is a very logical monolith, it is like a path from which it is impossible to deviate, despite the all-encompassing awareness throughout the journey that nothing merry awaits at the end. A damn dark and amazing album.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz