Eutanor
„Assembling Tomorrow”
Piekło‡Niebo 2023
Ależ to jest
pojebana płyta! Kiedy po raz pierwszy do niej podchodziłem, odbiłem się niczym
od wielkiej, dmuchanej piłki. Jednocześnie niektóre elementy na tyle mnie
zaintrygowały, że głos wewnętrzny szeptał mi nieustannie do ucha „Wróć!”.
Zrobiłem sobie zatem raz jeszcze, na spokojnie, wieczorną sesję z „Assembling
Tomorrow” i wsiąkłem po całości. No ale po kolei… Eutanor to projekt dwóch
muzyków kryjących się pod pseudonimami M.A.R.K.13 i GOLEM XIV, a materiał na
debiutancki album powstał w głowie tego drugiego już w roku dwa tysiące
piętnastym, po czym przeleżał w szufladzie aż do momentu połączenia sił i
przyjęcia ostatecznej formy. Muzyka zawarta na tym krążku poniekąd temu faktowi
zaprzecza, gdyż sprawia bardziej wrażenie czystej improwizacji niż starannie
poukładanej mozaiki. Mamy tu futurystyczne wariacje w trochę jazzowym klimacie.
Pierwsze kilka chwil otwierającego całość „To Be Animate” budzić może silne
skojarzenia z Howls of Ebb okraszonego posypką z Diskord, ale to jedynie ulotne
wrażenie. Muzyka Eutanor jest nieco inna, bardziej złożona i nieprzewidywalna.
Toczy się przeważnie na wolniejszych obrotach, serwując dialogi perkusyjno
basowe z całym wachlarzem ekspresji wokalnych. Poza growlem usłyszymy tu
przeróżnego rodzaju głosowe przestery, krzyki czy sample. Owe głosy budują
niesamowite napięcie, potrafią i czarować i przerażać, w bardzo dosadny sposób
oddając nastrój kolejnych kompozycji. Rzężący ponuro duet gitarowo-basowy (choć
tak naprawdę w pierwszej chwili przekonany byłem że to dwa czterostrunowce)
wygrywa swoje połamane kwestie, niejednokrotnie sprawiające wrażenie, jakby
absolutnie nie szły w parze z bębnami. Te z kolei co chwilę zaskakują
niekonwencjonalnością, wybijając rytmy z innej bajki albo zapętlone przejścia.
Nagrania te brzmią niesamowicie dołująco, a zwłaszcza za sprawą mocno
chroboczącego stroju gitar udało się muzykom uzyskać efekt iście bagienny.
Kontrastuje on bardzo mocno z przewijającymi się w kilku miejscach
klawiszowymi, kosmicznymi wstawkami, będącymi kolejnym elementem w pierwszej
chwili nie pasującym do pozostałych. Zresztą smaczków jest tu więcej, i
ogarnięcie „Assembling Tomorrow” nie jest sprawą łatwą. Jest to swojego rodzaju
teatr niesamowitości, albo opowieść Lyncha, jak kto woli. Chodzi mnie o to, że
każda kolejna runda z tym materiałem to odkrywanie kolejnych warstw, docieranie
głębiej i głębiej do istoty tego, co panowie w swoich głowach wyhodowali. A to
coś, jeśli trafi na podatny grunt, wyrasta z czasem niczym roślina z
czarodziejskiego ziarnka fasoli, sięgająca i przenosząca do innego wymiaru.
Nie, nie będę wam tej płyty polecał. Zdecydowana większość zapewne i tak nie
przebije się przez grubą, chaotyczną, pokrywającą ją powłokę. Jeśli jednak macie
ochotę i cierpliwość by odkrywać chore wizje zrodzona w umysłach dwóch pojebów
i lubicie wyzwania, to jest szansa, że się w tym albumie zakochacie podobnie
jak ja. Ależ to jest pojebana płyta!
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz