sobota, 18 lutego 2023

Recenzja Eutanor „Assembling Tomorrow”

 

Eutanor

„Assembling Tomorrow”

Piekło‡Niebo 2023

Ależ to jest pojebana płyta! Kiedy po raz pierwszy do niej podchodziłem, odbiłem się niczym od wielkiej, dmuchanej piłki. Jednocześnie niektóre elementy na tyle mnie zaintrygowały, że głos wewnętrzny szeptał mi nieustannie do ucha „Wróć!”. Zrobiłem sobie zatem raz jeszcze, na spokojnie, wieczorną sesję z „Assembling Tomorrow” i wsiąkłem po całości. No ale po kolei… Eutanor to projekt dwóch muzyków kryjących się pod pseudonimami M.A.R.K.13 i GOLEM XIV, a materiał na debiutancki album powstał w głowie tego drugiego już w roku dwa tysiące piętnastym, po czym przeleżał w szufladzie aż do momentu połączenia sił i przyjęcia ostatecznej formy. Muzyka zawarta na tym krążku poniekąd temu faktowi zaprzecza, gdyż sprawia bardziej wrażenie czystej improwizacji niż starannie poukładanej mozaiki. Mamy tu futurystyczne wariacje w trochę jazzowym klimacie. Pierwsze kilka chwil otwierającego całość „To Be Animate” budzić może silne skojarzenia z Howls of Ebb okraszonego posypką z Diskord, ale to jedynie ulotne wrażenie. Muzyka Eutanor jest nieco inna, bardziej złożona i nieprzewidywalna. Toczy się przeważnie na wolniejszych obrotach, serwując dialogi perkusyjno basowe z całym wachlarzem ekspresji wokalnych. Poza growlem usłyszymy tu przeróżnego rodzaju głosowe przestery, krzyki czy sample. Owe głosy budują niesamowite napięcie, potrafią i czarować i przerażać, w bardzo dosadny sposób oddając nastrój kolejnych kompozycji. Rzężący ponuro duet gitarowo-basowy (choć tak naprawdę w pierwszej chwili przekonany byłem że to dwa czterostrunowce) wygrywa swoje połamane kwestie, niejednokrotnie sprawiające wrażenie, jakby absolutnie nie szły w parze z bębnami. Te z kolei co chwilę zaskakują niekonwencjonalnością, wybijając rytmy z innej bajki albo zapętlone przejścia. Nagrania te brzmią niesamowicie dołująco, a zwłaszcza za sprawą mocno chroboczącego stroju gitar udało się muzykom uzyskać efekt iście bagienny. Kontrastuje on bardzo mocno z przewijającymi się w kilku miejscach klawiszowymi, kosmicznymi wstawkami, będącymi kolejnym elementem w pierwszej chwili nie pasującym do pozostałych. Zresztą smaczków jest tu więcej, i ogarnięcie „Assembling Tomorrow” nie jest sprawą łatwą. Jest to swojego rodzaju teatr niesamowitości, albo opowieść Lyncha, jak kto woli. Chodzi mnie o to, że każda kolejna runda z tym materiałem to odkrywanie kolejnych warstw, docieranie głębiej i głębiej do istoty tego, co panowie w swoich głowach wyhodowali. A to coś, jeśli trafi na podatny grunt, wyrasta z czasem niczym roślina z czarodziejskiego ziarnka fasoli, sięgająca i przenosząca do innego wymiaru. Nie, nie będę wam tej płyty polecał. Zdecydowana większość zapewne i tak nie przebije się przez grubą, chaotyczną, pokrywającą ją powłokę. Jeśli jednak macie ochotę i cierpliwość by odkrywać chore wizje zrodzona w umysłach dwóch pojebów i lubicie wyzwania, to jest szansa, że się w tym albumie zakochacie podobnie jak ja. Ależ to jest pojebana płyta!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz