Benighted
"Obscene
Repressed"
Season
of Mist 2020
Zanim
włączyłem nowy album Benighted próbowałem przypomnieć sobie,
kiedy to ostatnio miałem przyjemność z nimi potańczyć. Z
przerażeniem stwierdziłem, że był to krążek "Icon",
wydany (kurwa, Dżisas ja pierdolę!) trzynaście lat wstecz! Trochę
wstyd, ale trzeba przyznać, że moje priorytety muzyczne w ostatniej
dekadzie krążyły nad innym rodzajem padliny. Czy zatem randka po
latach się udała? A i owszem, nawet z wesołym finałem bym
powiedział. Żabojady najwyraźniej należą do tego typu zespołu,
co to pomimo upływu lat wciąż potrafi ostro zapierdolić, wydymać
słuchacza w dupsko bez wazeliny i wcale nie potrzebuje do tego
viagry. Słychać bowiem doskonale, że rzeźnicy machają swoimi
maczetami w sposób wyjątkowo naturalny, nie wymuszony przez obecnie
panujące na scenie trendy czy chęć przypodobania się komukolwiek.
Już otwierający album numer tytułowy to siarczysty liść z
wielkiej, otwartej graby prosto w pysk, zadany tylko po to, by zaraz
poprawić z buta, łokcia i kolana. Panowie z Saint-Etienne
nakurwiają decybelami po uszach aż krew spływa wartkim strumieniem po
policzkach i brodzie. Mało tu spokojniejszych fragmentów, większość
opiera się na maksymalnym nakurwianiu. Sporo tu chwytliwych akordów
kojarzących się chwilami z Misery Index z najlepszych czasów,
trochę hardcorowej skoczności ale przede wszystkim od chuja blastów
szatkujących niczym świeżo naostrzona maszynka do krojenia
kapusty. Nie ma litości, od początku do końca jesteśmy
wystawieni na ostrą konfrontację z soniczną falą wkurwienia i
nienawiści. Obcowanie z tą płytą można porównać do wrażeń
towarzyszących rozszarpywaniu na strzępy przez wgłodniałe wilki.
Owej torturze towarzyszą wściekłe wokale, raz rzygające, raz
rozdzierające wysokimi tonacjami przechodzącymi w jakże
charakterystyczne dla gatunku "świniaki" Bardzo podoba mi
się brzmienie "Obscene Repressed", niby nowoczesne (czyli
takie za jakim nie szaleję) jednak tak idealnie wyważone, że każdy
akord, każde jebnięcie basu czy uderzenie w werbel dociera do
rdzenia kręgosłupa powodując jego korozję. Jeśli do tego
dorzucimy kilka elementów bardziej, hmmm... eksperymentalnych, typu
sample czy inne wstawki, to o jakiejkolwiek nudzie, mimo dość
jednostajnego charakteru całego krążka, możemy zapomnieć. Nie
spodziewałem się aż takiego ciosu. Chyba będę musiał nadrobić
zaległości i sięgnąć po wcześniejsze nagrania Benighted, bo
najwyraźniej sporo straciłem. Po nowy materiał Francuzów
sięgajcie bez wahania. Przeora was jak pług Pawlaka, przemieli
niczym rozdrabniarka i rozrzuci wasze truchło po polu. Wpierdol
pierwsza klasa!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz