Blasphemous
Putrefaction
„Festering Plagues”
Death In
Pieces Rec. / Macabre End Prod. 2019
Nie wiem jak
to się stało, że kompletnie mi się zawieruszył ten materiał. Do dziś nie byłem nawet świadomy, że leży
sobie spokojnie w mojej „poczekalni”. Ponadto nie pamiętam kiedy i jaką drogą do
mnie dotarł, pewnikiem byłem wówczas z lekka najebion. Mniejsza jednak o to.
Blasphemous Putrefaction to duet pochodzący zza naszej zachodniej granicy.
Chłopaki któregoś pięknego dnia stwierdzili, bardzo zresztą słusznie i chwała
im za to, że stworzą wspólnie band parający się death metalem w starym stylu.
Jak pomyśleli, tak uczynili i oto możemy właśnie posłuchać drugiego materiału mieszkańców
Kleve. Trzy utwory w trzynaście minut – tyle mniej więcej trwa to doświadczenie,
które porównać można do wsadzenia głowy Szatanowi w dupę. Muzyka Niemców jest
bowiem obskurna, prymitywna, wręcz bezczelna. Nie znajdziecie tu absolutnie nic
nowatorskiego. Nie dane wam będzie zachwycać się technicznymi popisami. Nie
będziecie mieli okazji zanucić sobie żadnego z utworów podczas golenia. Ni
chuja. „Festering Plagues” zawiera za to mnogość kryptowej pleśni, cmentarnej
gleby i odoru rozkładających się zwłok. Poza gniotącymi na miazgę powolnymi
akordami, jak choćby w otwierającym EP-kę „Resurrection of the Dead”, jest tu
kilka szybszych fragmentów, jak na przykład rozpoczynający się od krótkiego gitarowego
szaleństwa „Weathered”. Beczki dudnią rytmicznie i głęboko, bas mięsiście bulgocze
a wokal obrzyguje mieszanką żółci, krwi i kału. Wszystko natomiast jest tak autentyczne i
naturalne, że ma się wrażenie jakby ktoś przeteleportował nas w lata
dziewięćdziesiąte. Absolutnie nie jest to mistrzostwo świata, nie jest to nawet
ekstraklasa gatunku. Co z tego, jeśli słucha się tych cuchnących piosenek w
ogromnym babanem na ryju. Zapisuję nazwę Blasphemous Putrefaction w kajecie i z
niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wypadków.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz