sobota, 11 kwietnia 2020

Recenzja LIFVSLEDA „Manifest MMXIX” (EP)


LIFVSLEDA
„Manifest MMXIX” (EP)
Shadow Records 2019



Tęskno Wam do muzyki i charakterystycznej atmosfery skandynawskiego Black Metalu z lat 90-tych, kiedy kształtowała się ta scena? Czujecie nostalgię do czasów, gdy Marduk, Dark Throne, Mayhem, Gorgoroth, Svartsyn, Immortal, Sorhin, czy Setherial tworzyły swe pierwsze albumy? Jeżeli odpowiedź na postawione przez mnie pytania jest twierdząca, to polecam Wam debiutancką EPkę szwedzkiego Lifvsleda. Cztery zawarte tu wałki, to bowiem ponury, złowieszczy, surowy, czarci metal osadzony w chwalebnej klasyce gatunku tak głęboko, jak to tylko możliwe. Bezpośrednie, stosunkowo proste kompozycje oparte są na paskudnych, przepełnionych mizantropijną furią, chropowatych riffach, równej, srogiej sekcji z wydatnym basem i opętanych, nawiedzonych, demonicznych wokalizach. Okrutnie przeorał mi łepetynę ten na wskroś tradycyjny materiał, na którym zgnilizna, pleśń i zło dosłownie wylewa się z każdego dźwięku. „Manifest…” to autentyczna afirmacja śmierci i rozkładu. Brzmienie oczywiście surowe, zimne i zalatujące aromatem starej, zapomnianej, przeklętej, grobowej krypty. Na gruncie tradycyjnego, korzennego, skandynawskiego Black Metalu starej szkoły jest to wg mnie jedno z najlepszych wydawnictw, jakie ukazały się w 2019 roku. Wysoko powiesili sobie panowie poprzeczkę na tej produkcji. Będę bacznie przyglądał się następnym ruchom tej grupy i mam nadzieję, że zespół nie każe nam długo czekać na swój pierwszy, pełny materiał. 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz