Urwerk
"Dämonstranz"
Werewolf
Promotion 2020
Jest na naszej krajowej scenie
kilku osobników, którzy cokolwiek by się nie działo po prostu nie potrafią
spokojnie na dupie usiedzieć. Co jakiś czas łączą siły w różnych konfiguracjach
wypluwając co raz to nowe projekty. W tym konkretnym przypadku pod szyldem
Urwerk zła dokonać postanowiła trójca Diabolizer, Great Executor oraz
Bloodwhip. Wspólnie nagrali cztery utwory zamakające się w nieco ponad
dwudziestu minutach. Pomyślicie zapewne, że znów to samo, nic nowego. I tak i
nie. Faktycznie, łatwo zgadnąć, że mamy tu do czynienia z surowym black
metalem, tym razem okraszonym jednak sporą dawką niebanalnych, zimowych
melodii. Wysunięte nieco do przodu beczki łomoczą i biją po uszach w mocno
charakterystycznym i rozpoznawalnym stylu, rytmicznie niczym tłoki w diabelskiej
maszynie do zabijania. Gitary wycinają lodowate i niesamowicie wciągające
riffy, ostre niczym skalpel chirurgiczny, trochę w stylu norweskim, trochę
francuskim. Nie ma jednak najmniejszego sensu rozkładać tych kompozycji na
mniejsze fragmenty, gdyż są one tak przemyślane i sensownie poukładane, że
tworzą spójną całość i płyną mocno do przodu niczym rwisty, górski potok. W
każdym zakamarku tej muzyki czai się prawdziwe, niemal namacalne zło. Bardzo
dużo tu intrygujących harmonii, co najważniejsze, wcale nie takich oczywistych
i często mocno zaskakujących. Urwerk gnają przeważnie szybko przed siebie,
zwalniając jedynie w nielicznych fragmentach. W nich z kolei intrygujące
melodie w tle wygrywa bas, hipnotyzujący wręcz swoim dostojeństwem Zresztą to,
jak ten instrument brzmi na "Dämonstranz
" to jest mistrzostwo świata. Będąc przy brzmieniu zaznaczyć należy, iż
pomimo piwnicznego charakteru tej demówki żaden dźwięk nie jest tu ulotny czy
schowany. Jakby tego było mało, Wielki Egzekutor zrobił tu chyba najlepsze
wokale w swojej karierze. Wrzeszczane przez niego po niemiecku teksty sprawiają
że całość jest jeszcze bardziej jadowita i agresywna, kompletnie obłąkana.
Kurwa, to są tylko cztery numery, lecz tak intensywne, że ciężko mi się
pozbierać z podłogi. Gdy ten materiał dobiega końca czuję się jakby przejechał
po mnie ponabijany kolcami lodowy walec. Zawartość "Damonstranz" to
czysta kwintesencja black metalu, takiego za który można sprzedać własną matkę,
żonę i dorzucić kochankę w gratisie. Dla mnie materiał z gatunku doskonałych.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz