niedziela, 26 kwietnia 2020

Recenzja DRITTMASKIN „Social Prolaps”

DRITTMASKIN
„Social Prolaps”
Edge Circle Productions 2020


Nigdy nie bawiły mnie hybrydy pokroju Kvelertak łączące w swej twórczości Black Metalowe pierwiastki z Punkiem, Hardcore’em i chuj wie czym jeszcze, byle by to tylko było surowe i proste. Z norweskim Drittmaskin sprawa ma się nieco inaczej, mimo że to także muzyka, w której mieszają się wpływy wszelakich, surowych i bezpośrednich stylów muzycznych począwszy od Punka, poprzez korzenny Hardcore, a na Black Metalu skończywszy. Co prawda większości tej płyty mimo wszystko nie do końca trawię, to jednak jest tu kilka wałków, które potrafią celnie uderzyć w krocze, wybijając przy tym wszystkie zęby. Weźmy choćby taki „Punkeboms”, który jest wg mnie najlepszym utworem na tej płycie. Ta Punkowa surowizna spuszcza konkretny wpierdol, na długo pozostaje w głowie i do tego śmiało można ją nucić przy goleniu, lub napierdalaniu Niemca po hełmie. Otwieracz „Kutt i eiendomskatt = kutt i støttekontaktordninga” także solidnie potrafi przykurwić, tyle że zanucić go pod prysznicem jest już zdecydowanie trudniej. Podobnie ma się sprawa z „Himmelen”, surowy napierdol jest tu bardzo konkretny, choć trudno to zakodować w łepetynie, przynajmniej na trzeźwo. Gdy jesteśmy w stanie wskazującym na spożycie, to w zasadzie cała płyta poniewiera konkretnie, jednak gdy zarzucimy ją sauté, to już nie koniecznie. Dobra, powiem to tak bez owijania w bawełnę i lizania się po fiutach: płyta ta, to surowy crossover, poprzez wszystko, co proste, bezpośrednie, brudne i do pewnego stopnia syfiaste, oraz pokryte pleśnią i podlane gnojowicą. Wam, drodzy słuchacze zostawiam już decyzję, czy zechcecie sprawdzić, co tworzy Drittmaskin. Ja uważam, że mimo wszystko warto.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz