piątek, 10 kwietnia 2020

Recenzja BULL ELEPHANT „Bull Elephant”


BULL ELEPHANT
„Bull Elephant”
Eat Lead and Die Music 2019



Kurczę, nieźle zryte berety mają kolesie z tego enigmatycznego projektu egzystującego w Londynie. Pomijając już samą nazwę zespołu, stworzyli oni bowiem koncept album, w którego warstwie tekstowej mieszają się próby reanimacji słonia afrykańskiego i wykorzystania go jako nowej broni przez jakiegoś zapatrzonego w okultystyczne teorie SS-mana ze światem i złowrogą postacią rodem z twórczości H.P.Lovecrafta, która przejmuje kontrolę nad tym mrocznym procesem i wykorzystuje nienaturalnie, groteskowo zmienione, nieumarłe zwierzę do własnych planów. Wcale się nie dziwię, że członkowie zespołu nie chcą się ujawniać, mogliby bowiem na kilka chwil zmienić zakwaterowanie na pensjonat z pokojem bez klamek. Warstwa muzyczna tego albumu nie jest na szczęście aż tak popaprana, choć oczywiście nie należy także do jednowymiarowych i dających się łatwo zaszufladkować. Usłyszymy tu bowiem muzyczny konglomerat, gdzie podstawą jest klasycznie zorientowany, nico mulisty Doom Metal sowicie oblany Stonerowym sosem. W tę ciężką bazę wpleciono szalone Death/Thrash’owe elementy, jak i delikatniejsze, niemal ulotne harmonie i klimatyczne, progresywne zagrywki, oraz wokale o kilku odcieniach i stopniach intensywności. Brzmi to trochę, jak eksperyment szalonego naukowca, ale o dziwo wszystko ładnie się na tym albumie połączyło, tworząc jedną spójną, zwartą całość, co świadczy o wysokich umiejętnościach muzyków stojących za Bull Elephant. Choć to raczej nie moje klimaty, to muszę przyznać, że ciekawa to płyta i do pewnego stopnia wciągająca. Zwłaszcza wiosła rzeźbią zwracające uwagę tekstury. Do pełni szczęście zabrakło mi tu jednak nieco więcej zgrzytającego między zębami piachu, choć brzmienie wcale nie jest krystaliczne, jest tu należyta porcja brudu i konkretny groove, a i niespodziewanego kopa w ryj też można wyłapać. Gdzieś zobaczyłem określenie muzyki Bull Elephant jako Hybridoom i myślę, że te dźwięki można z grubsza tak określić. Jeżeli zatem macie ochotę na przejażdżkę na słoniu-zombie o tysiącu trąb, który depcze swych wrogów, sięgnijcie po ten album. Co by o nim nie powiedzieć, jest to mieszanka dźwięków, która przyciąga uwagę, czy się to komuś podoba, czy nie … 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz