Dysylumn
"Occultation"
Signal
Rex 2020
Dysylumn
to kolejna nazwa, która dotychczas skutecznie chowała się przede
mną w gąszczu corocznych pozycji wydawniczych. Zresztą nie tylko
ja ją przeoczyłem. Robiąc dziś krótkie rozeznanie wśród
znajomych maniaków, ten francuski duet stanowił dla nich
zdecydowane novum. Tym bardziej cieszę się, że moje drogi z
chłopakami z Lyon w końcu się zeszły, gdyż tworzona przez nich
muzyka jest nieprzeciętna. "Occultation" to drugi album
zespołu który ukazał się pierwotnie dwa lata temu nakładem
Egregor Records, a który Signal Rex właśnie wznawia na woskowym
nośniku. Materiał ten składa się z ośmiu trwających łącznie
pięćdziesiąt minut utworów utrzymanych w klimacie francuskiego
black metalu. Ale czy tylko? Otóż niekoniecznie. W swoich
kompozycjach Dysylumn bardzo zgrabnie łączą ten gatunek z death
czy nawet doom metalowymi wzorcami, urozmaicając swoje dźwięki i
malując za ich pomocą kolorowe pejzaże. Pejzaże, w których
dominuje jednak przede wszystkim uczucie smutku i depresji. Mimo iż sporo w
nich nietuzinkowych melodii, oscylują one w wolnych, skłaniających
do zadumy nad ludzkim losem myśli. Wiele jest na tym krążku
elementów wyróżniających go z tłumu. Choćby wokale, dalekie od
black metalowego skrzeku, aczkolwiek chwilami o niego zahaczające, a
oscylujące głównie w bardziej death metalowych rejonach. Brzmienie
albumu, bardziej kojarzące się z klasykami death/doom niż choćby
skandynawskim brzęczeniem. Zresztą co by nie mówić, mocno podbita
sekcja rytmiczna na tym krążku zmienia swoją siłą puls ciała
słuchacza czyniąc go swoim niewolnikiem. Jednak największą siłą
"Occultation" jest bogactwo pomysłów. Każdy z utworów
raczy nas zaskakującymi patentami, riffami wpadającymi w ucho,
wślizgującymi się przez uszy do mózgu i czyniącymi tam istne
spustoszenie. Niepozorne na początku melodie z czasem dojrzewają,
rosną i stają się olbrzymami, absorbującymi myśli i
rozsadzającymi czaszkę od wewnątrz. Hipnotyzują i czarują aż do
całkowitego zawładnięcia umysłem odbiorcy. Niszczą przy okazji
jakiekolwiek pozytywne nadzieje i wszczepiają prosto w kręgosłup
ból, cierpienie i beznadzieję. Tak, muzyka Francuzów ma iście
diabelską siłę oddziaływania. Pasożytuje na naszych siłach
witalnych, wysysa je, by ostatecznie uczynić nas sobie podobnym –
beznadziejnym, straconym, nic nie znaczącym. Ten krążek mąci w
głowie bardziej niż Ewa namawiająca Adama do zjedzenie rajskiego
jabłka. Każdemu, przed zapoznaniem się z "Occultation"
zalecam zaopatrzenie się w zestaw żyletek i napuszczenie do wanny
gorącej wody. Bo, cytując klasyka, żywy stąd nie wyjdzie nikt.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz