Shitfucker
"Sex
With Dead Body"
Hells
Headbangers 2020
O
kurwa, jakie pojeby! Dosłownie taka była pierwsza myśl jaka
przemknęła mi przez głowę gdy zobaczyłem nazwę kapeli, tytuł
płyty i przede wszystkim fotki promocyjne do tego materiału.
Przewidując mniej więcej czego można się spodziewać po takich
zboczeńcach wprowadziłem się przy pomocy alkoholu w odpowiedni
nastrój i odpaliłem Dymanie Umarlaka. Faktycznie, nie pomyliłem
się zbytnio. Drugi album pochodzącego z Detroit komanda to circa
trzydzieści siedem minut chamskiego grania dla brudasów i wszelkiej
maści popaprańców. Trio częstuje nas niezbyt skomplikowaną
mieszanką thrash, death i black metalu ze sporą punkowego sznytu.
Jak można łatwo odgadnąć jest to muzyka w której chodzi przede
wszystkim o dobrą zabawę. Jest ona zatem dość skoczna i
rytmiczna. Można sobie przy niej potupać nóżką i pokiwać
główką, golnąć głębszego i zaraz humorek się poprawia. Utwory
są nie tylko chwytliwe ale i na swój popaprany sposób melodyjne.
Przoduje w nich punkowy beat i maksymalna prostota, lecz nie obyło
się też bez nieco pijackich, rozjechanych solówek czy bardziej
metalowego pierdolnięcia. Czasem przewinie się jakiś grunge'owy
patent, co dowodzi, że chłopaki nie ograniczają się stylistycznie
i wrzucają do gara wszystko, co im do głowy przyjdzie. I trzeba
przyznać, że bardzo zgrabnie im to wychodzi. Dla jeszcze większego
kolorytu mamy tu też jakieś interludia czy sample będące zapisem
rozmów z różnego rodzaju pojebami. Równie popierdolone są tu
wokale, oferujące poza bardziej typowym wrzaskiem pewnego rodzaju
zabawne zaśpiewy, pasujące jak ulał do wywoływania duchów przy
kolonijnym ognisku. Brzmienie na tym krążku jest brudne jak katana
obrzyganego, leżącego pod klubem punka, któremu odmówiono wstępu
na koncert a on sobie to sowicie wynagrodził kolejnym bełtem i nie
zdążył do kibla. Reasumując – wszystko się zgadza i współgra
ze sobą idealnie, począwszy od okładki, poprzez image muzyków i
na samych dźwiękach kończąc. Zdecydowanie nie jest to materiał
do słuchania na trzeźwo. Takich niechlujnych piosenek najlepiej
słucha się w towarzystwie pijanych kompanów chcących zrobić
komuś coś złego. Mimo iż nie jest to jakieś mistrzostwo świata,
posłuchajcie sobie tego albumu w piątkowy wieczór. Dobra zabawa
gwarantowana.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz