wtorek, 26 stycznia 2021

Recenzja BILWIS „Sagenwelt”

 

BILWIS

„Sagenwelt” (Ep)

Northern Silence Productions 2021

 

Bilwis to niemiecki one man band, za który całkowitą odpowiedzialność ponosi niejaki… Bilwis. Materiał, będący przyczynkiem do tej recenzji, czyli Ep’ka tego horda zatytułowana „Sagenwelt”, która pod koniec stycznia tego roku będzie wydana przez Northern Silence Productions, jest w zasadzie wznowieniem, gdyż dźwięki te pierwotnie ukazały się rok wcześniej tyle, że jedynie w formie cyfrowej. Sztab Northern Silence uznał je jednak za na tyle dobre, aby ubrać je w bardziej namacalną formę i słowo stanie się niebawem ciałem (29.01.2021), a „Sangewelt” ujrzy światło dzienne (i nocne) jako limitowany do 500 kopii digipack cd i Mc również limitowana, tym razem do 100 szt. Nie będę polemizował z wytwórnią, czy to dobry ruch, czy typowy strzał w kolano, gdyż wiadomo, że z ludzkimi opiniami jest jak z dziurami w dupie, każdy ma swoją. Skupię się zatem na muzyce, a ta jest zdecydowanie przyzwoita, tzn. jąder może nie urywa, ale wiochą też nie zajeżdża. Bilwis tworzy bowiem monumentalny, podniosły, momentami epicki Black Metal, jaki święcił triumfy bez mała trzy dekady temu i który zarazem idealnie wręcz wpisuje się w profil wydawniczy Północnej Ciszy. Mamy tu zatem do czynienia z jadowitymi, surowymi, acz dosyć melodyjnymi kompozycjami, które sowicie podlane są parapetem i poprzeplatane ambientowymi, mrocznymi dywanami dźwięków. Chłop jest sprawnym instrumentalistą, co udowadniają dobitnie partie wiosła, posiada pewną wyobraźnię twórczą i mam wrażenie, że wie, co chce osiągnąć, więc słucha się tego przyjemnie, zwłaszcza gdy odpowiednia ilość alkoholu krąży we krwi, gdyż zachowano tu idealną wręcz równowagę pomiędzy siarczystym dojebaniem do pieca a atmosferycznymi, czarującymi słuchacza pasażami dźwiękowymi o wyraźnie mitologicznym charakterze. Brzmi to wszystko również solidnie. Jest w tych dźwiękach przestrzeń, ale waląca siarką, pierwotna surowość także została tu zachowana. Wszyscy czciciele klimatycznego Black Metalu ukierunkowanego w stronę klasycznych, jednoosobowych produkcji zapewne nie raz zwalą sobie przy tym kapucyna i w sumie się im nie dziwię, gdyż w tym specyficznym gatunku to naprawdę niezgorszy materiał.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz