BILWIS
„Sagenwelt” (Ep)
Northern Silence Productions 2021
Bilwis
to niemiecki one man band, za który całkowitą odpowiedzialność ponosi niejaki…
Bilwis. Materiał, będący przyczynkiem do tej recenzji, czyli Ep’ka tego horda
zatytułowana „Sagenwelt”, która pod koniec stycznia tego roku będzie wydana
przez Northern Silence Productions, jest w zasadzie wznowieniem, gdyż dźwięki
te pierwotnie ukazały się rok wcześniej tyle, że jedynie w formie cyfrowej.
Sztab Northern Silence uznał je jednak za na tyle dobre, aby ubrać je w
bardziej namacalną formę i słowo stanie się niebawem ciałem (29.01.2021), a
„Sangewelt” ujrzy światło dzienne (i nocne) jako limitowany do 500 kopii
digipack cd i Mc również limitowana, tym razem do 100 szt. Nie będę polemizował
z wytwórnią, czy to dobry ruch, czy typowy strzał w kolano, gdyż wiadomo, że z
ludzkimi opiniami jest jak z dziurami w dupie, każdy ma swoją. Skupię się zatem
na muzyce, a ta jest zdecydowanie przyzwoita, tzn. jąder
może nie urywa, ale wiochą też nie zajeżdża. Bilwis tworzy bowiem monumentalny,
podniosły, momentami epicki Black Metal, jaki święcił triumfy bez mała trzy
dekady temu i który zarazem idealnie wręcz wpisuje się w profil wydawniczy
Północnej Ciszy. Mamy tu zatem do czynienia z jadowitymi, surowymi, acz dosyć
melodyjnymi kompozycjami, które sowicie podlane są parapetem i poprzeplatane
ambientowymi, mrocznymi dywanami dźwięków. Chłop jest sprawnym
instrumentalistą, co udowadniają dobitnie partie wiosła, posiada pewną
wyobraźnię twórczą i mam wrażenie, że wie, co chce osiągnąć, więc słucha się
tego przyjemnie, zwłaszcza gdy odpowiednia ilość alkoholu krąży we krwi, gdyż
zachowano tu idealną wręcz równowagę pomiędzy siarczystym dojebaniem do pieca a
atmosferycznymi, czarującymi słuchacza pasażami dźwiękowymi o wyraźnie
mitologicznym charakterze. Brzmi to wszystko również solidnie. Jest w tych
dźwiękach przestrzeń, ale waląca siarką, pierwotna surowość także została tu
zachowana. Wszyscy czciciele klimatycznego Black Metalu ukierunkowanego w
stronę klasycznych, jednoosobowych produkcji zapewne nie raz zwalą sobie przy
tym kapucyna i w sumie się im nie dziwię, gdyż w tym specyficznym gatunku to naprawdę
niezgorszy materiał.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz