piątek, 29 stycznia 2021

Recenzja CARDIAC ARREST „The Day That Death Prevailed”

 

CARDIAC ARREST

The Day That Death Prevailed”

Memento Mori 2020

Siódma, pełna płyta rzeźników z Cardiac Arrest, to kolejny materiał, który w natłoku ubiegłorocznych wydawnictw uchował się przed moim piórem. Nadrabiając zatem zaległości, śpieszę donieść szanownym czytelnikom, że „The Day…” to album, który poniewiera, miażdży, rozrywa i niszczy. Muzyka, jaka wypełnia tę płytkę, to bowiem bardzo dobry, a dla fanów gatunku, wręcz wyśmienity, Old School Death Metal zagrany zgodnie z najlepszymi, gatunkowymi wzorcami. Muzycy tego zespołu, to zresztą nie są byle jakie szczyle, które wypadły sroce spod ogona, Śmierć Metal napierdalają już bez mała ćwierć wieku, toteż ich materiały w zasadzie śmiało można zaliczyć do klasyki undergroundowego Death Metalu i jest to już jakość sama w sobie. Panowie już dawno temu doszli do wniosku, że nie ma sensu na siłę poprawiać koła, skoro świetnie się toczy, co wyraźnie odzwierciedla się w muzyce zespołu. „Dzień, w którym Śmierć Zwyciężyła” to zatem album po brzegi wypełniony brutalnymi, patroszącymi bezlitośnie, często kakofonicznymi riffami, klasycznymi, wajchowanymi solówkami, ciężko napierdalającymi bębnami, potężnie rwącym basem i mrocznymi, bluźnierczymi, grobowymi growlami. Poza naturalnymi skojarzeniami z Malevolent Creation, Grave, Possessed, Cannibal Corpse, czy Incantation przebija wyraźnie w tych dźwiękach także zgnilizna i zepsucie znane z płyt Autopsy, Impetigo, Repulsion, czy Mausoleum. Brzmienie jest równie klasyczne, jak i muzyka grupy. To, co tu słyszymy jest zatem przytłaczające, duszne, gęste, smoliste, krwawe, mroczne i bezlitosne, a zarazem w tym nienawistnym gąszczu każdy instrument słyszalny jest dosyć wyraźnie, mimo że wszystkie razem i każdy z osobna w chuj poniewiera i zarzyna bez jakichkolwiek skrupułów. Jest to stosunkowo prosty album, bez udziwnień, nikomu niepotrzebnej wirtuozerii, czy nadmiernego kombinowania i w tym właśnie tkwi jego wielka siła. Można powiedzieć, że to płyta wręcz purytańska w swoim wyrazie, zbudowana na pierwotnych zasadach i kanonicznych strukturach, ale cudownie zachowuje ona ducha czystego Death Metalu starej szkoły i nie można odmówić jej intensywności, mocy, jak i potwornej siły rażenia. Jeżeli ktoś szuka innowacji, niech spierdala szukać gdzie indziej. Ta płyta to mrok, śmierć, mięcho i zniszczenie, słowem kwintesencja Death Metalu.


Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz