VICTIMS
„Lorn Echoes”
Slovak Metal Army 2020
Pierwszy, pełny materiał czeskiego Victims, to kolejna produkcja ze Slovak Metal Army, która ostatnimi czasy wpadła mi w łapy. Niestety będzie to następna płyta z tej wytwórni, która nie zagości na dłużej w moim odtwarzaczu. Przesłuchałem ten album dwa razy i więcej nie zamierzam, przynajmniej w najbliższej pięciolatce. Nie chcę przez to powiedzieć, że to jakaś rzadka sraczka, broń mnie Panie Szatanie przed takim stwierdzeniem. „Lorn Echoes” to konkretne, soczyste granie, o wysokim stopniu technicznego zaawansowania, które fanom nowoczesnego, mocarnego szarpania za struny jak amen w pacierzu przypadnie do gustu. W swojej klasie ta płyta to z pewnością bardzo dobre wydawnictwo, ja jednak nie trawię tego typu siłowego, rwanego rzępolenia, zwanego Deathcore’m, a to właśnie w takich rejonach poruszają się nasi południowi sąsiedzi. No ni chuja nie leży mi ten styl. Nie przekonuje mnie zatem ta płytka, pomimo umiejętnego zastosowania chwytliwych, agresywnych, Black Metalowych elementów, parapetu o futurystycznym wydźwięku, czy wgniatających w glebę Death Metalowych tekstur ocierających się momentami o Slam. Co prawda niektóre z tych patentów potrafią konkretnie sponiewierać, ale nie podnosi to w moich oczach jakoś znacząco wartości tej płyty. Nie mam jednak zamiaru jebać tego albumu dla zasady, bowiem słychać tu, że warsztat techniczny muzyków jest na wysokim poziomie, kompozycje są ciekawie poskładane, a chłopaki mają na siebie, ogólnie rzecz biorąc jakiś pomysł. Brzmienie tego albumu jest mocne, zwarte, tłuste, gęste i oczywiście selektywne, czyli norma, jeżeli chodzi o ukazujące się obecnie Deathcore’owe produkcje. Dla maniaków gatunku „Lorn Echoes” będzie zdecydowanie wartą uwagi pozycją i jednocześnie reprezentatywną płytą ukazującą, co ma do zaoferowania współczesna szkoła brutalnego, zaprawionego Śmiercią Core’a. Mnie to nie bawi, to nie moje wibracje, więc odwracam się do tej płytki plecami.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz