wtorek, 26 stycznia 2021

Recenzja ARMAGEDDA „Svindeldjup Ättestup”

 

ARMAGEDDA

„Svindeldjup Ättestup”

Nordvis Produktion 2020

 

Pamiętam, gdy bez mała 16 lat temu panowie z Armagedda stwierdzili nagle, że nie czują się już częścią sceny Black Metalowej, nic więcej w tej materii nie mają do powiedzenia, a „Ond Spiritism” to opus magnum ich twórczości i ni chuja nic już z siebie nie wycisną. I nagle w roku 2020 chłopaki ponownie poczuli miętę do czarnej sztuki, ponownie im się zachciało i machnęli se kolejny, czwarty w kolejności albumik. Ponad pół roku słuchałem co pewien czas tej płyty i myślałem, no i kurwa nic wielkiego nie wymyśliłem, nie potrafię bowiem stwierdzić jednoznacznie, czy ci dwaj koledzy zrobili wszystkich w chuja 16 lat temu, czy robią to teraz, a może wydarzyło się coś, o czym nie mamy bladego pojęcia i wszystko jest szczere do bólu? Nieważne, pewnie i tak każdy wyrobił już sobie na ten temat własne zdanie, więc nie dzielmy włosa łonowego na czworo, tym bardziej że „Svindeldjup…” to naprawdę kawał bardzo dobrego Black Metalu. W prostej linii jest to udana kontynuacja „Ond Spiritism”. Bębny są Diabelsko dobre. Cały czas potrafią rozpętać czysty, piekielny rozpierdol, ale nie stronią także od mrocznych zakrętów, a jak trzeba, to i przygniotą niezgorzej. Wiosła ponownie serwują nam jadowite, surowe riffy przesycone mizantropią, a wokale są praktycznie tak samo złowieszcze i opętańcze (no, może z małymi kosmetycznymi zmianami, które nie rzutują jednak na całokształt), jak to wcześniej bywało. Cały czas jest w tych dźwiękach pewna magia i rytualny, okultystyczny klimat, niestety nie jest on już po mojemu tak gęsty, przeszywający i wręcz namacalny jak prawie dwie dekady temu wstecz. Winę za taki stan rzeczy ponosi w sporej części brzmienie tej płyty, bo choć jest zimne, surowe, szorstkie i nie brak w nim agresji, to jednak nie ma w nim, lub jest w śladowych ilościach, tej charakterystycznej dla poprzednich produkcji hordy woni piwnicznej pleśni i słodkawego zapachu śmierci. Mimo wszystko podoba mi się ten album, bo to na scenie czarciego grania naprawdę kurewsko dobre wydawnictwo, mam jednak świadomość, że ten jedyny w swoim rodzaju feeling wcześniejszych produkcji Armagedda już prawdopodobnie nie powróci. A może się mylę?

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz