wtorek, 26 stycznia 2021

Recenzja AONARACH „I”

 

AONARACH

„I”

Northern Silence Productions 2021

 

Aonarach, co po naszemu znaczy izolacja lub samotność to dziecko Toma Perretta, który to stoi także za projektem Ruadh. Płytkę wspomnianego tu Ruadh miałem okazję recenzować na łamach Apocalyptic Rites i jeżeli mnie pamięć nie myli, album ten, wypełniony był klimatycznym Black Metalem i zyskał u mnie bardzo pozytywne noty. Debiutancki album Aonarach to także bardzo solidny, atmosferyczny Black Metal (trzeba przyznać, że ma chłop łapę do tworzenia takich dźwięków), jednak zdecydowanie bardziej ukierunkowany w stronę mroku i zimnej mizantropii. Dużo więcej tu tradycyjnej, jadowitej, czarciej jazdy zagnieżdżonej w II fali gatunku z napierdalającą siarczyście sekcją, surowymi, chropowatymi riffami i agresywnymi, ponurymi wokalizami. W ten mocny, zagęszczony, czarny monolit umiejętnie wprowadzono wolniejsze, nasiąknięte chłodem, klimatyczne, przygnębiające nieco partie wsparte melancholijnymi melodiami, delikatnym dotykiem ambientu i bardziej zróżnicowanymi strukturami wiosła. Bardzo dobrą robotę robi tu także gardłowy (Alex Vogel). Jego styl wokalny umiejscowiłbym gdzieś pomiędzy tym, co robił Daemon w Limbonic Art, a odgłosami, jakie wydawał z siebie Dead w Mayhem, choć to tylko moje, być może trochę naciągane, luźne skojarzenia. Ładnie płyną te dźwięki, zawarte tu cztery wałki, choć dosyć długie, nie nużą i potrafią skupić na sobie uwagę słuchacza. Brzmienie ma niemal analogowy charakter, jest surowe, szorstkie, z delikatnym pogłosem, ma jednak w sobie dość spory ciężar, a zarazem odpowiednią ilość powietrza i przestrzeni. Wszyscy zwolennicy klasycznego Black Metalu, w jego klimatycznej odsłonie mogą śmiało sięgnąć po ten materiał (premiera 29 stycznia 2021), rozczarowań i reklamacji nie przewiduję.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz