niedziela, 10 stycznia 2021

Recenzja Hell-Born "Natas Liah"

 

Hell-Born

"Natas Liah"

Odium Rec. 2021

Jak wielkie znaczenie mają u fana zespołu oczekiwania przekonałem się po raz kolejny w życiu. Nie wiem po raz który, przestałem liczyć z dwadzieścia lat temu. Do rzeczy jednak. Na nowy Hell-Born czekałem dość niecierpliwie i gdy tylko nadarzyła się okazja, przystąpiłem do odsłuchu pomijając długą kolejkę innych, może i ciekawszych, pozycji oczekujących. Po dwóch odsłuchach poczułem... no nie, może nie tyle zawód, co niedosyt. W zasadzie to nie wiem, czego oczekiwałem, a tym bardziej nie wiem tego teraz, gdy po grubo ponad miesięcznej przerwie wróciłem do tego materiału i wszystko mi się na nim zgadza. Ta płyta to nic innego jak 100% Hell-Born w Hell-Born. Otrzymuję tu wszystko, za co od początku ceniłem ten band. Zero wirtuozerii, żadnego wyznaczania nowych trendów, po prostu stary, poczciwy death metal w krajowym wydaniu. Piszę "krajowy", bo mimo iż można się w muzyce Baala i spółki doszukać wszelkiej maści wpływów, zawsze byli oni dla mnie charakterystyczni i zawsze podążali wytartymi ścieżkami na swój własny sposób. Na tyle wytrwale, że w przeciwieństwie do innych staruchów, skręcających z czasem coraz bardziej w kierunku klasyki heavy metalu, Hell-Born nadal trzyma się kurczowo death metalowej stylistyki. W najnowszych utworach znajdziemy odpowiednią dawkę agresji połączonej z aż do bólu charakterystyczną dla zespołu melodią. Niby niepozorną, jednak z czasem coraz głośniej grającą w otchłani czaszkowej. Czy to znaczy, że mamy tu odgrzewanego kotleta? Tak, kurwa, i stwierdzam to z pełną świadomością, ta muzyka jest wtórna! Jednakże tak doprawiona, że żaden smakosz zwrócić tego nie ma prawa. Nie wiem, czy jest sens wchodzenia w niuanse, bo kto zna Hell-Born, ten wie co jest grane. A jak ktoś jeszcze nie miał przyjemności, to może już nie powinien. "Natas Liah" to płyta dla ramoli, kierowanych sentymentem i wspominających czasy minione. Czerpiących radość ze słuchania piosenek, które już się kiedyś słyszało, filmów z Teresą Orlovski i Schwarzeneggerem. Powiecie, że mało w tej recce o muzyce? Może i mało, ale mam na to tak samo wyjebane, jak Hell-Born na obecnie panującą modę. Natas Liah i do przodu!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz