czwartek, 14 stycznia 2021

Recenzja COMMAND THE MACHYNE „Command the Machyne”

COMMAND THE MACHYNE

Command the Machyne”

Pest Records 2020


Zawsze myślałem, że Pest Records to wytwórnia ukierunkowana zdecydowanie na wydawanie Death, Black, czy Thrash Metalu odwołującego się raczej do klasycznych, gatunkowych wzorców. Moje zdziwienie było zatem dosyć spore, gdy okazało się, że wytwórnia ta nie stroni także od tradycyjnego Heavy/Power Metalu. Dowodem na to jest Command the Machyne, którego debiut wydała w minionym roku właśnie Pest Records, a jest to Germańsko/Amerykański projekt hołdujący takim właśnie, koszernym, na wskroś kanonicznym dźwiękom łączącym w sobie typowy NWOBHM z elementami niemieckiego Power Metalu. Nie usłyszycie tu jednak pedalskich falsetów, czy też słodziutkich, lukrowanych obficie melodyjek wywołujących wymioty. Tę płytę wypełnia rasowy, przaśny Heavy/Power oparty na dobrych, tradycyjnych, gitarowych harmoniach, zadziornych, dynamicznych riffach ze sprytnie przemyconymi elementami melodycznymi, typowych dla tego gatunku, rzetelnych, wystarczająco mocnych wokalizach i doskonale dopasowanych, stosunkowo prostych, Rockowych wręcz strukturach rytmicznych. Nie jest to, może ekstraklasa tego stylu, powiedziałbym, że to raczej solidna, II liga, ale i tak słucha się tego lepiej, niż dobrze (zwłaszcza, jeżeli ktoś, podobnie jak ja wychował się na korzennym Hard & Heavy i potrafi zaakceptować ten gatunek ze wszystkimi jego przywarami i całym dobrodziejstwem inwentarza). I cóż tu więcej napisać? Wszystko w tej muzie jest na swoim miejscu. Wiosła są dynamiczne, na ile to tylko możliwe, raz są epickie i wzniosłe, innym razem melancholijne, a i w pysk też potrafią przyłożyć. Beczki rygorystycznie trzymają się kanonów gatunku, nadając zarazem zawartym tu wałkom odpowiedni drive i charakterystyczny feeling, a wokalista nie szarżuje niepotrzebnie, tylko świadomie wykorzystuje swoje gardło, kładąc solidne partie wokalne. Produkcja także bez zarzutu. Jak na Heavy/Power przystało, jest selektywnie i czysto, niemniej odpowiednia moc i odrobina ziarnistego zaprawionego rdzą brudu została tu zachowana. Słychać, że muzycy włożyli w ten materiał sporo wysiłki i pasji, więc jeżeli ktoś szuka szczerego, zagranego z jajem, tradycyjnego Heavy/Power Metalu, temu „Command the Machyne” wejdzie niczym nabrzmiały ptak w dobrze spoconą vaginę. Fajny, klasycznie podany i tradycyjnie skonstruowany kawałek konwencjonalnego Metalu.


Hatzamoth


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz