Cairdeas Fala
"Sons of the North"
Werewolf Promotion 2021
Kurcze, jeśli zespół pochodzi z Australii, na okładce ma Bravehearta a wydawca reklamuje ich muzykę jako atmosferyczny folk black metal, to już z założenia tacy delikwenci stoją u mnie na straconej pozycji. Włączając "Synów Północy" spodziewałem się bowiem pitolenia na dudy i inne piszczałki przy akompaniamencie gitary akustycznej i śpiewów do ogniska. Okazuje się, że jednak dobrze, iż nie spuściłem tej płyty od razu w kiblu, bo raz – mogłaby mi zatkać odpływ, i dwa – ten Cairdeas Fala wcale niegłupi jest. Instrumentów etnicznych mamy tu jak na lekarstwo i faktycznie użyte są jedynie w celu delikatnego zaakcentowania konceptu lirycznego, wokół którego obraca się ten debiut, czyli historii Szkocji. Podstawę stanowi natomiast lekko atmosferyczny black metal w dość przystępnej formie. Nie, nie mam na myśli, że Kangury słodko pitolą czy lulają klawiszami. Raczej to, że ich utwory, utrzymane w średnim lub nieco szybszym tempie, wypełniają delikatne, łatwo zapamiętywalne melodie. Już po dwóch odsłuchach można przechadzać się po pokoju nucąc co niektóre fragmenty. A tych znajdzie się tu kilka, mimo iż same kompozycje są dość proste i częstymi zwrotami akcji nie grzeszą. Można stwierdzić, że jak na muzykę atmosferyczną zespół stosuje zgrabny minimalizm. Zdarzają im się co prawda wzloty i upadki, jednak tej nieco nordyckiej nuty słucha się całkiem przyjemnie. Tak, dobrze czytacie, przyjemnie, bo w poszukiwaniu agresji i desekracji radzę udać się jednak w inne rewiry. Wokalnie też jest przyzwoicie, Son of Mackay nie sili się na niepotrzebne eksperymenty, tylko gdzieniegdzie przeplatając wrzaski czystym śpiewem. Muszę się natomiast z deka przypierdolić do brzmienia. Zwłaszcza niezrozumiałe jest dla mnie zbyt głośne niekiedy dudnienie perkusji, przez które kilka szczegółów niestety ginie w tle. Nie jest to dokuczliwe na całym albumie, ale na takim "Herald of War" te helikopterowe dźwięki najzwyczajniej zagłuszają gitary. Być może to zabieg celowy, jednak według mnie psujący nieco spójność tego materiału. Album zamyka najciekawszy chyba utwór "Of Truth & Fire" z dudami jako gościem specjalnym i całkiem niezłą, chwytliwą melodią, kojarzącą mi się jednak bardziej z Robin Hoodem niż Szkocją. Ale co ja tam wiem, nie siedzę w tej ichniej ludowej liście przebojów. Reasumując, Cairdeas Fala nagrali bardzo przyzwoity debiut, który może nie zawojuje świata, ale przy którym można spędzić dobrych kilka odsłuchów bez ziewania czy szukania much na suficie. No i przede wszystkim faktycznie jest tu trochę inaczej niż gdzie indziej.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz