niedziela, 24 stycznia 2021

Recenzja Szary Wilk "Wrath"

 

Szary Wilk

"Wrath"

Putrid Cult 2021

Jak ważna jest oprawa graficzne płyty i jak może wpłynąć na potencjalnego odbiorcę wiedzą nawet dzieci. Może ona zachęcić, albo wręcz przeciwnie. Patrząc na trzy wilkołaki z okładki "Wrath" nie chciało mi się nawet tej płyty odpalać. Może dlatego, że od dziecka wilkołaki i wampiry uważałem za mało straszne i w chuj infantylne. Tyle tytułem wstępu, by zaznaczyć, że do debiutu Szarego Wilka podchodziłem niczym pies do jeża. Na tyle ta moja podświadoma niechęć była silna, że po dwóch odsłonach chciałem sobie z Wilkiem dać ostatecznie spokój, ale włączyłem płytę po raz trzeci i... zaiskrzyło! Nie dlatego, że muzyka zawarta na tym krążku jest jakoś szczególnie zagmatwana. Wręcz przeciwnie. Znajdziecie tu klasyczny do bólu szwedzki black metal z okresu drugiej fali. Jeśli przyjdą wam w tym momencie na myśl takie nazwy jak Allegiance, Setherial czy Throne of Ahaz, to będziecie bardzo blisko domu. Mamy tu pięć niepozornych początkowo kompozycji, które dopiero z czasem zaczynają odkrywać ujawniać swój urok. Ten zawarty jest w drapieżnych i agresywnych melodiach, które po przegryzieniu się do głowy za cholerę nie chcą się stamtąd wydostać. Szary Wilk w bardzo umiejętny sposób utrzymuje słuchacza przykutego do swojej muzyki. Jego kompozycje są zróżnicowane i pełne ciekawych rozwiązań. No może nie żeby od razu panowie wpychali sto pomysłów do jednego utworu, wszystko jest tu wyważone z niemal aptekarską dokładnością, by nie nudzić a jednocześnie nie przedobrzyć. Jeśli zatem pojawia się akustyczny wprowadzacz, to nie po to, by potem co chwilę robić sobie przerwę na plumkanie. Natomiast dzikie, północne wokale urozmaicane są tylko i wyłącznie tam, gdzie jest to faktycznie efektowne w wyrazie. Zespół nie forsuje też niepotrzebnie tempa, skupiając się bardziej na sile akordów niż gnaniu na oślep przed siebie. "Wrath" trwa nieco ponad pół godziny. Mało to i dużo, ale w chwili gdy faktycznie zaczyna gryźć, chciałoby się go słychać na okrągło. Mi ostatecznie przestała przeszkadzać okładka, nie uśmiecham się już z politowaniem na widok nazwy zespołu, bo sama muzyka jest w tym przypadku po prostu bardzo dobra. Jeśli macie zatem podobne do moich uprzedzenia, choćby związane z polskojęzycznymi nazwami, to możecie je sobie w tym przypadku wsadzić w dupę głębiej niż ja. Bo "Wrath" solidnie wami pozamiata.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz