poniedziałek, 11 stycznia 2021

Recenzja Iscariota "Cosmic Paradox"

 

Iscariota

"Cosmic Paradox"

Defense Rec. / Mythrone Prom. 2020

Panowie, którym śnieg już się czasem rzuca na włos pamiętają zapewne nazwę Iscariota. Ja pamiętam doskonale, z tym, że ich debiutanckiego albumu nie słuchałem już ponad dwadzieścia lat. Więcej, nawet nie byłem świadom, że zespół się w późniejszym czasie reaktywował i nagrał kolejne krążki. Jednak to akurat w tym momencie jest mało istotne, skupmy się bowiem na "Cosmic Paradox". Przede wszystkim w swoim czasie Iscariota był bardzo silnym przedstawicielem polskiej sceny death metalowej. Zatem jeśli ktoś w latach dziewięćdziesiątych przegapił ich nagrania, lub urodził się ciut za późno a kocha krajowe granie z tamtego okresu, powinien obowiązkowo nadrobić zaległości. Panowie z Sosnowca bardzo silnie inspirowali się sceną amerykańską, zwłaszcza Death z okresu drugiej i trzeciej płyty. Te wpływy są wyraźnie słyszalne, jednak nie ma tu mowy o jakimkolwiek zrzynaniu, jedynie o bardzo solidnie odrobionych lekcjach. Melodyjny (w ówczesnym tego słowa znaczeniu) death metal Iscariota robił chwilami mocne wrażenie nie tylko z powodu podobieństw do będącej wówczas w szczytowej formie ekipy Chucka. Nawet teraz, pomimo upływu lat ten materiał broni się doskonale, przede wszystkim dzięki świetnej pracy gitar i bogactwie nieprzeciętnych riffów. Słychać, że chłopcy doskonale czuli tą muzykę i wypływała ona z nich w sposób naturalny. Do śmierć metalu zza wielkiej kałuży dorzucali także sporą garść thrashu, takiego mocno Katopodobnego. Jeśli się wsłuchamy, to da się zauważyć, że gitary chwilami brzmią jak żywcem wyjęte z "Bastarda". Zwłaszcza na dołączonym jako bonus materiale z demo "Glodgad", na którym poza większą ilością thrashu mamy także polskie teksty, przez co wspomniane porównania są jakby jeszcze silniejsze. Zresztą ta stare brzmienie też jest tu ogromnym atutem. Wiele zespołów próbuje je obecnie podrobić, ale to się kurwa tak do końca nie da. Dlatego też olanie tej reedycji jest w moim pojęciu śmiertelnym grzechem zaniedbania. Co prawda wydanie to było tłoczone ze ścieżek odzyskanych z kasety (taśma matka niestety nie przetrwała), czego najlepszym dowodem jest zanikający lewy kanał w "Lilith", ale dla mnie jest to kolejny argument ZA, bo takich przypadków już dziś za często nie uświadczysz. Słuchając "Cosmic Paradox" miałem autentycznie łezkę w oku. Ogromne dzięki dla wydawcy za ten wehikuł czasu. W dobie gdy labele wygrzebują spod ziemi nic nie warte nazwy, tylko dlatego, że nagrywały swoje wypociny w starodawnych czasach, Defense/Mythrone znaleźli coś naprawdę wartościowego. I chwała im za to.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz