Atomic
Witch
„Death Etiquette”
Redefining Darkness Rec. 2025
Z Cleveland w Ohio powracają thrashersi z Atomic
Witch. Pamiętam, że ich debiut zwrócił na mnie swoją uwagę niezwykle kolorową,
choć utrzymaną w staroszkolnym klimacie okładką. Na obrazku zdobiącym „Death
Etiquette” jest co prawda mniej barw, ale oldskulem wali z niej na kilometr.
Podobnie zresztą jest z muzyczną zawartością tego krążka. Panowie w linii
prostej kontynuują swoje wizje z „Crypt of Sleeping Malice”, choć tym razem są
chyba jeszcze bardziej wściekli i precyzyjni. Zacznijmy od tego, albo raczej
dokończmy myśl, że twórczość Atomic Witch sięga głęboko do klasyki thrash /
speed metalu. Nie jest to jednak zespół, który idzie na łatwiznę i jedynie
skleja poszczególne inspiracje na własny sposób. A nawet jeśli to czyni, to w
owej niszy jest i tak tworem wyróżniającym się. Przynajmniej z trzech powodów.
Po pierwsze, numery na tej płycie są tak wkurwione, że energia z nich buchająca
mogłaby zasilać średniej wielkości miasto. Riff goni riff, a każdy tnie mocno
do samych kości i powoduje natychmiastowy przypływ adrenaliny. Zdecydowanie
mniej tutaj momentów wolniejszych. Zazwyczaj panowie prują prosto przed siebie
niczym Pendolino, nie zabierając po drodze jeńców. Druga rzecz, to umiejętności
techniczne. Daleki jestem od rozpływania się nad techniką dla samej techniki. Gitarzyści
Atomic Witch jeżdżą palcami po gryfie z chirurgiczną precyzją, prezentując
naprawdę spory wachlarz akordów, ale równowaga między agresją a muzycznym
popisami bynajmniej nie zostaje tutaj zachwiana. Nie ma natomiast w tych
kompozycjach miejsca dla żadnej „zapchajdziury”, bo każdy z ośmiu kawałków na
„Death Etiquette” to soczysty liść prosto w twarz. No i sprawa trzecia –
wokale. Te, nie dość że bardzo ekspresyjne, to poza mocnym krzykiem często
wchodzą na wyższe rejestry o bardzo ciekawej, i nieczęsto spotykanej barwie,
sięgając miejscami nawet heavymetalowego zaśpiewu. Jeśli do tego dodamy fakt,
iż chwilami Atomic Witch nabierają takiej mocy, zwłaszcza w momentach
blastujących, że bliżej im do death niż thrash metalu, skonstatować można
krótko, że materiał ten to prawdziwy rozpierdalator. Oj, już jakiś czas nie
dostałem tak solidnego kopa w dupę, po którym usiąść nie jestem w stanie. Jeśli
jeszcze tego nie zrobiliście, to sprawdzajcie tych chłopaków, bo są mistrzami w
swoim fachu.
-
jesusatan

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz