Tèlma
„Ανθρωποβόρος”
Dying
Victims Productions 2025
Założyli
swój zespół w 2017 roku i zeszłej jesieni nagrali pierwszą płytę, która była
dostępna wtedy jedynie w wersji digital, ale teraz Dying Victims Productions
wydaje ją na fizycznych nośnikach. Podobno ci czterej Grecy byli od zawsze
zafascynowani tradycyjnym doom metalem i właśnie taki postanowili grać jako
Tèlma. Ich debiut to osiem utworów, które poruszają się w średnich i wolnych
tempach, zapodając ciężkie, aczkolwiek melodyjne riffy, którym akompaniuje
kilku tonowa sekcja. Muzyka na tym krążku sunie nieśpiesznie do przodu,
zalewając słuchacza posępnymi i melancholijnymi melodiami, które posiadają dość
ceremonialny charakter. Akordy zatem majestatycznie prą na przód kreując
zawiesistą atmosferę, która rozleniwia i otumania niczym ostatnie, duszne dni
polskiego lata. Całość brzmi epicko i swoją wagą oraz harmoniami przypomina
nieco dokonania Candlemass, lecz momentami wariacyjne podejście do wokali
niejakiego Vangelisa pobrzmiewa odrobinę śpiewakiem Solitude Aeturnus pomimo,
że barwa głosu Greka jest dużo niższa. I tu można się przyczepić o spore mankamenty,
jeżeli chodzi o emisję, bo chwilami Vangelis troszeczkę wydaje się niedomagać i
powinien udać się na lekcję, jeśli oczywiście w przyszłości chciałby podnieść
swój poziom. Podobnie jest z pomysłami na muzykę, która chwilami trafia w ślepy
zaułek, zapętlając się bądź przystając zamiera nie mogąc ruszyć dalej. Jednakże
Tèlma stara się jak może, znajdując wyjście z sytuacji i rusza dalej, grając w
mozolnym tonie swój delikatnie funeralny i depresyjny doom metal, który
okresowo przechodzi także w rzewny ton, kierując „Kanibala” w gotyckie rejony.
Ciężkie i co za tym idzie przytłaczające granie funduje ten kwartet, który jest
pełne niedociągnięć, ale czuć w nim szczerość i pasję. Pierwsze koty za płoty.
Trzeba się przezbroić, potrenować i komponować kolejne wydawnictwo.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz