sobota, 19 lipca 2025

Recenzja Tèlma „Ανθρωποβόρος”

 

Tèlma

„Α​ν​θ​ρ​ω​π​ο​β​ό​ρ​ο​ς”

Dying Victims Productions 2025

 


Założyli swój zespół w 2017 roku i zeszłej jesieni nagrali pierwszą płytę, która była dostępna wtedy jedynie w wersji digital, ale teraz Dying Victims Productions wydaje ją na fizycznych nośnikach. Podobno ci czterej Grecy byli od zawsze zafascynowani tradycyjnym doom metalem i właśnie taki postanowili grać jako Tèlma. Ich debiut to osiem utworów, które poruszają się w średnich i wolnych tempach, zapodając ciężkie, aczkolwiek melodyjne riffy, którym akompaniuje kilku tonowa sekcja. Muzyka na tym krążku sunie nieśpiesznie do przodu, zalewając słuchacza posępnymi i melancholijnymi melodiami, które posiadają dość ceremonialny charakter. Akordy zatem majestatycznie prą na przód kreując zawiesistą atmosferę, która rozleniwia i otumania niczym ostatnie, duszne dni polskiego lata. Całość brzmi epicko i swoją wagą oraz harmoniami przypomina nieco dokonania Candlemass, lecz momentami wariacyjne podejście do wokali niejakiego Vangelisa pobrzmiewa odrobinę śpiewakiem Solitude Aeturnus pomimo, że barwa głosu Greka jest dużo niższa. I tu można się przyczepić o spore mankamenty, jeżeli chodzi o emisję, bo chwilami Vangelis troszeczkę wydaje się niedomagać i powinien udać się na lekcję, jeśli oczywiście w przyszłości chciałby podnieść swój poziom. Podobnie jest z pomysłami na muzykę, która chwilami trafia w ślepy zaułek, zapętlając się bądź przystając zamiera nie mogąc ruszyć dalej. Jednakże Tèlma stara się jak może, znajdując wyjście z sytuacji i rusza dalej, grając w mozolnym tonie swój delikatnie funeralny i depresyjny doom metal, który okresowo przechodzi także w rzewny ton, kierując „Kanibala” w gotyckie rejony. Ciężkie i co za tym idzie przytłaczające granie funduje ten kwartet, który jest pełne niedociągnięć, ale czuć w nim szczerość i pasję. Pierwsze koty za płoty. Trzeba się przezbroić, potrenować i komponować kolejne wydawnictwo.

shub niggurath




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz