Nihilvm
„Ancient Cosmic Emanation”
Malignant Voices / Terratur Possessions 2025
Kiedy pisałem o debiutanckiej EP-ce Nihilvm, a było
to prawie trzy lata temu, miałem wielką nadzieję, że duży materiał grupy
nadejdzie w zasadzie “za chwilę”. Chwila ta nieco się przedłużyła, ale biorąc
pod uwagę zawartość „Ancient Cosmic Emanation”, sprawdza się powiedzenie, że na
dobre rzeczy warto czekać, a jakość nie cierpi pośpiechu. W tym konkretnym
przypadku powiedzieć, że zespół okrzepł i zrobił spory krok wprzód, to jak nie
powiedzieć nic, albo wręcz skłamać. Nihilvm swoim pełniakiem weszli
przynajmniej piętro wyżej, co w tym momencie plasuje ich w czołówce krajowej
ligi black metalu, ze sporymi szansami na europejskie puchary. Wiem, że muzyka
to nie sport, ale tak sobie myślę, że o tej klasie najwyższej pisałem już tyle
razy, że nie wiem czy balon tego pojęcia jeszcze cokolwiek w sobie pomieści,
czy za chwilę nie pęknie. Jebał to pies, wracajmy do konkretów. Na omawianym
albumie znajdziemy sześć kompozycji, plus instrumentalny (ale żadne tam
ambienty czy inne plumkania, tylko gitarowy) wprowadzacz, oraz krótkie
interludium w połowie płyty. Muzyka zasadnicza to z kolei prawdziwa mozaika
dysonansowych (zazwyczaj) i totalnie absorbujących, agresywnych melodii.
Agresywnych, lecz nie pozbawionych pewnego rodzaju wdzięku. Albo może inaczej… Infekujących
swoim jadem ukrytym w pięknie wyglądającym jabłku. Innym porównaniem, choć nie
bezpośrednio muzycznym, jawi mi się Dissection, którzy jak nikt inni potrafili
łączyć ze sobą melodię z wściekłością. Nihilvm nie silą się na jakąś wybitną
ekstremę. Ich kompozycje osadzone są w raczej średnim tempie, często bujającym,
teoretycznie stonowanym, choć chwilami ma się wrażenie, jakby muzycy mocno
zaciągali uzdę, by im się twórczość nie zerwała do wściekłego galopu. Panowie główny
nacisk kładą na klimat i wspomniane już harmonie. I bardzo dokładnie sobie to
wszystko poukładali, bowiem „Ancient Cosmic Emanation” słucha się dosłownie na
jednym wdechu. Na tym krążku nie ma przypadkowych dźwięków. Nie ma momentów
zbędnych. Jest za to od cholery kolców, niczym na ciernistym krzewie, a każde
ich zadrapanie sprawie nieziemską przyjemność. Fenomenalne wręcz są tutaj
wokale. Niezwykle emocjonalne i pełne pasji, lawirujące między klasycznym
blackmetalowy śpiewem i różnego
rodzaju krzykami. Teksty na ten album napisane zostały po naszemu, i tutaj
należy im się oddzielne słowo. Łączy je koncept bezpośrednio związany z tytułem
płyty. Są dość krótkie i proste, ale zdecydowanie nie banalne, dające pole do
interpretacji własnej. Brzmienie tych nagrań to praktycznie ideał. Jest w nim
odpowiednia surowizna, kosmiczna moc, a jednocześnie każdy, nawet
najdrobniejszy szczegół pozostaje doskonale czytelny. Za każdym razem,
kiedy słucham tych nagrań, mam dosłownie ciary, a przebyłem z nimi podróż przez
ów starożytny, kosmiczny świat już przynajmniej kilkanaście razy. Mimo to, z
każdym następnym odsłuchem wciągają mnie one coraz głębiej, i pomału zaczynam
się obawiać o swoją kondycję psychiczną. Bo ta płyta uzależnia i totalnie
zniewala. Zwłaszcza, że wieńczący ją riff, jest tak kurewsko czarujący, że gdy
już zapada cisza, nie ma opcji, by nie rozpocząć tej muzycznej uczty od
początku. Wiem, że oprawa graficzna odgrywa rolę drugoplanową, lecz w tym
przypadku wydawnictwo to wygląda naprawdę wspaniale, mimo iż nie łamie
jakichkolwiek schematów. Nie znajduję zatem na „Ancient Cosmic Emanation”
jakichkolwiek rys. Powiem więcej. Wiem, że to dopiero półmetek roku, ale debiut Nihilvm jest dla mnie idealnie oszlifowanym diamentem, i
na chwilę obecną chyba najlepszym krążkiem jaki w przeciągu tych kilku miesięcy
dwudziestego piątego słyszałem. Absolutnie fenomenalna płyta!
-
jesusatan

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz