poniedziałek, 14 lipca 2025

Recenzja Fermento „Acts Of Blood”

 

Fermento

„Acts Of Blood”

Independent 2025

Podobno są legendą na hiszpańskiej scenie. Nie wiem, bo nigdy o uszy mi się nie obili. Powstali w 1991 roku i nie byli zbyt płodni, ponieważ obecnie wydają dopiero czwartą płytę. Wcześniej grali brutalny death metal, ale obecnie wracają z czymś nowym w swoim repertuarze, gdyż „Acts Of Blood” to prawie pięćdziesiąt minut gorącego jak lawa black-death metalu. Muzyka Fermento sunie głównie w szybkim tempie i sieje równo gęstymi riffami, które poprzez niskie strojenie gitar i dudniącą sekcję rytmiczną są nieziemsko masywne. Panowie sypią nimi nieczęsto zwalniając, aby dać odpocząć od swoich zwartych akordów, które płyną nieprzerwanie, zalewając brutalną kakofonią. Gdyby nie pojawiające się okresowo dysonansowe formy, posępne zwolnienia i „żylaste” tremolo można by ją porównać z war-metalową zawieruchą, gdyż natarczywość i nieustępliwość kostkowania Hiszpanów jest porównywalna. Jednakże mrok i rytualizm sączący się z tutejszych kompozycji oraz wyraźne, lecz odpowiednio dociążone wpływy tradycyjnego black metalu, kreują nieco odmienną od „kanadyjskich bluźnierców” gędźbę, która najpierw zasysa atmosferą, a dopiero później miażdży lub dusi. Nie atakuje frontalnie, lecz z przyczajenia hipnotyzując posępnymi i jednostajnymi riffami, żeby nagle uderzyć z furią. Kiedy już zdecydują się zwolnić, wykorzystują do tego elementy znane ze slam metalu, gniotąc ciężkim palm-mutingiem wzmocnionym przez rezonujący bas i przysadziste bębny. Okrutna i klimatyczna muzyka, w której obok instrumentarium ważną rolę odgrywają nieco kontrastujące z nim warkotliwe wokalizy. Sprawdźcie, bo warto.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz