czwartek, 17 lipca 2025

Recenzja Toxic Youth „Still Hungry”

 

Toxic Youth

„Still Hungry”

Time To Kill Rec. 2025

Zabawnym znajduję, że kawałek otwierający nowy album Toxic Youth tytułuje się zgodnie z nazwą wytwórni, która materiał ten wydaje. Może to zbieg okoliczności, może zabieg celowy, nie będę wnikał. Tym bardziej, że nie ma to najmniejszego znaczenia. Choć z drugiej strony mocno mnie zastanawia fakt, iż jest to już trzeci album Włochów, a dopiero pierwszy wydawany nakładem faktycznego labelu. Wcześniej panowie wydawali się sami. Trochę to smutne, i może poniekąd udowadnia, że nie zawsze muzyka, która mi się podoba ma szersze grono zwolenników. Chwilę temu pisałem tu o nowej EP-ce Deathblow, i moim uwielbieniu dla thrash / crossoverowego grania. Toxic Youth to kolesie, którzy całym sercem oddani są właśnie takim dźwiękom. Zacznę może od tego, że muzyka ta skierowana jest tylko i wyłącznie do wąskiego grona odbiorców, o czym przed chwilą wspomniałem. Jeśli jednak należycie do maniaków S.O.D., Carnivore czy D.R.I., to „Still Hungry” powinno zrobić wam lepiej niż Sasha Grey w szczytowej formie. Zresztą, czy ona takową miała? Pytanie bezzasadne, tak samo jak pytanie, czy crossover kiedykolwiek znudził się tym, którzy zawsze mieli go w sercu. Trójka Toxic Youth to kwintesencja staroszkolnego mieszania we wiadomych ramach. Zgoda, może nie jest to ekstraklasa w temacie, a na pewno nie jest to nic odkrywczego. Jest to natomiast album, który pełen jest chwytliwych riffów, komicznych wstawek rodem z debiutu Lawnmover Death, wybuchowej energii, i luzu, którego większości kapel dziś brakuje. „Still Hungry” to totalny rozweselacz w staroszkolnym klimacie. Materiał, który wywołuje u mnie olbrzymi uśmiech na mordzie. Skłania do sięgnięcie po browara, po którym mam ochotę poskakać jak małpa, i chuj mnie wówczas obchodzi, czy ktoś uzna mnie za „prawdziwka” czy nie. Te piętnaście kawałków, tworzących razem niecałe pół godziny muzyki, to zabawowy, jednocześnie totalnie energetyczny drink, po którym zapomnicie o całym świecie, będziecie chcieli napierdalać łbem, skakać jak szympansy, i będziecie mieli w dupie cały świat. Dodatkowo rozbawi was język włoski, w którym to panowie śpiewają w ostaniem numerze (możliwe, że to jakiś cover), a który to język brzmi, jakby nie patrzeć, mocno egzotycznie. W chuj mi się ten album podoba, mówiłem już? No to się powtarzał nie będę. Idę napierdalać łbem i pić zimne bursztynowe. Wyborne połączenie.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz