środa, 13 grudnia 2023

Recenzja Thurthul „Hate, Vengeance, Black Metal”

 

Thurthul

„Hate, Vengeance, Black Metal”

Werewolf Prom. 2023

Ależ mi się zimno zrobiło. No tak, w sumie za oknem niewiosna, więc dziwić się nie ma czemu. Choć akurat w tym przypadku przyczyna wspomnianego stanu rzeczy jest inna. Otóż bowiem Werewolf Promotion, wytwórnia, która ostatnimi czasy rzadko kiedy trafia mnie tak naprawdę w punkt „Ge”, łaskawa była podesłać mi najnowszy materiał krakowskiego, solowego projektu pana Griefa, znanego doskonale bywalcom podziemia ze swojego działalności pod szyldem Nyctophilia. Na „Hate, Vengeance, Black Metal”, czyli dwudziestominutowej EP-ce znajdziemy… nienawiść, zemstę i black metal. Proste, nie? No bo inaczej zawartości tego wydawnictwa ująć się nie da. Żadna to innowacja, czy szukanie nowych ścieżek. Muzyk po raz kolejny w swojej karierze pochyla się nad interpretacją własną  oblicza drugiej, tej surowej fali czarnego metalu. Zatem nie oczekujcie po twórczości Thurthul niczego, czego nie słyszeliście wcześniej. Tu nie o to chodzi. Chodzi tylko i wyłącznie o hołd dla czegoś, co kiedyś stanowiło o sile sceny skandynawskiej. Głównie norweskiej, bowiem charakterystyczne tremolo z nutka melodii, tudzież punkowe, proste rytmy grają na tym krążku rolę dominującą. Ta umiejętność łączenia ze sobą obu wspomnianych składników tworzy na „Hate, Vengeance, Black Metal” mieszankę, mozaikę można powiedzieć, czegoś, co stanowiło swego czasu o sile tamtejszej sceny. I tak naprawdę jedyną różnicą między Thurthul a sceną lat dziewięćdziesiątych jest fakt, iż materiał ten został zarejestrowany w naszym kraju, współcześnie. Poza tym różnic zbyt wielu nie dostrzegam. Brzmienie mamy tu bowiem siarczysto mroźne, a klimat kompozycji silnie nawiązuje do tradycji pierwotnych. Jest w tych nagraniach sporo wkurwu oraz, przede wszystkim, stoją one w opozycji do współczesnego, uczesanego grzecznie oblicza black metalu. Jest w nich też kilka elementów silnie nawiązujących do pierwszej fali, jak choćby motyw przewijający się w „Blood Oath”, bardziej w sumie heavy niż black metalowy. Wokale są wyśmienicie tradycyjne, atmosfera okresu świetności gatunku spowija całość, czego tu chcieć więcej? W sumie po muzyku tak doświadczonym nie spodziewałem się niczego poniżej pewnego poziomu, i dostałem dokładnie materiał szyty na miarę. Bardzo wartościowe wydawnictwo.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz