DEEP
DESOLATION
„Dwunaste
Wrota”
Werewolf Promotion / Lower Silesian Stronghold / Demented Omen of Masochism 2023
Łódzki
Deep Desolation, to złożony z zacnych muzyków polskiej sceny metalowej ansambl.
Nie będę ich jednak wymieniał z imienia i nazwiska ani przytaczał nazw
zespołów, którym użyczają swe talenta. Kto ciekawy, niech sam sobie to
sprawdzi, a zapewniam, że nie ma żadnego problemu, aby do tych informacji
dotrzeć. Śledzę ich poczynania w zasadzie od samego początku i z każdą ich
kolejną płytą miałem ten sam problem. Jakoś tak psiejsko-czarodziejsko zawsze
się działo, że podobały mi się tylko pojedyncze wałki na nich zawarte (raz dwa,
raz cztery, ale nigdy cała płyta). Taki stan trwał do roku 2023 i ich piątego
krążka zatytułowanego „Dwunaste Wrota”. Pod tą płytką podpisuję się wszystkimi
czterema kopytami i otarcie mówię, że jest zajebista. Panowie wzięli tu bowiem wszystko,
co najlepsze z korzennie surowego Death, Black i Thrash Metalu, dorzucili garść
akcentów z tradycyjnego, okultystycznego Doom, doprawili delikatnie szczyptą
ciężkiego, psychodelicznego Rocka i powstał z tego dźwiękowy koktajl, które
pozamiatał mną, jak szmatą do podłogi. Jakże jednak mogło być inaczej, skoro od
pierwszych sekund witają nas tu siarczyste, ciężkie beczki, gruby bas o
ziarnistej strukturze, jadowite, chropowate, rozrywające riffy i klasycznie
bluźniercze wokale przecudnej urody. Nie jest to jednak koszerna łupanka na
jedno kopyto. Wszystko jest tu przemyślane bardzo dogłębnie (zmiany tempa,
harmonie, kaskady rozedrganych, wędrujących riffów, wokale) tak, aby nie
wstrzymywać w żadnym aspekcie tej niszczącej maszyny. Całokształt tej płyty,
począwszy od samych kompozycji, ich aranżacji i wykonania, a na samym brzmieniu
kończąc, utrzymany jest w klimatach starej szkoły. Nie jest to jednak bezmyślna
kopia starych mistrzów, czy podłączanie się pod kolejny trend. Słychać, że
takie granie panowie niemal wyssali z maminego cyca i po prostu krąży to w ich
krwiobiegu, dlatego też muzyce Deep Desolation, jakkolwiek by jej nie oceniać,
nigdy nie można było odmówić szczerości, ale na tej płycie ta ich szczerość i
pasja powala na glebę i konia z rzędem temu, kto szybko podniesie się po tych
ciosach (a jest ich osiem, choć jak dla mnie mogłoby ich być nawet i
osiemnaście). I cóż ja, zwykły, szary Hatzamoth mam jeszcze napisać na temat
tego wyśmienitego materiału? Chyba tylko to, że
„Dwunaste Wrota”, to zaprawdę album wyborny, przy którym sam Diabeł w
piekle tańczy zapalczywie z bananem na licu, głosząc słowo boże swym
pobratymcom i ich poplecznikom. Reszta jest kurwa milczeniem…
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz