WITTE WIEVEN
„Dwaallicht”
Babylon Doom Cult Records 2023
Takie
właśnie płyty, jak debiutancki album holenderskiego Witte Wieven sprawiają mi
pewne problemy i zarazem zabierają sporo czasu. Dlaczego? Dlatego, że są to
krążki zbyt solidne, żeby je zjebać, ale zarazem zbyt słabe, aby się nad nimi
spuszczać. I tu jest właśnie przysłowiowy pies pogrzebany. Takich materiałów
słucha się bowiem z reguły większą ilość razy, aby być pewnym, czy aby nic nam
nie umknęło (bynajmniej w moim przypadku tak to się odbywa). Na tę płytkę także
poświęciłem trochę więcej czasu i atencji, ale dzięki temu mam pewność, że nie
znajdę na niej nic więcej ponad to, co tu usłyszałem. Tak więc „Dwaallicht” to
trochę ponad 41 minut klimatycznego, rzetelnego Black Metalu lokującego się
gdzieś w środku II-ligowej tabeli. Całkiem dobre to granie, posiadające
niezgorszy, mglisty klimat i tajemniczy, nawiedzony z lekka feeling, Całość
oparto na stabilnych, wypracowanych przez lata podwalinach gatunku. Beczki wspomagane
są wycofanym nieco, jednak słyszalnym basem, gniotą więc tutaj niezgorzej. Wiosła
są zimne i stosunkowo surowe, a dryfujące w przestrzeni wokale dobrze
podkręcają atmosferę całości. Sporo także na tej produkcji melancholijnie
wijących się melodii, są także fachowo zastosowane elementy Post-Black Metalu i
Shoegaze, oraz faktury dźwięków, zaczerpnięte zapewne dla kontrapunktu, z
lżejszych odmian Doom Metalu i hipnotycznego Post-Rocka. Wszystko jest na tym
krążku operatywnie i zręcznie poukładane z zachowaniem odpowiedniej równowagi
pomiędzy agresją a klimatem, więc materiał ten znajdzie zapewne sporą rzeszę
oddanych mu fanów. Ja wyraziłem się na temat tej płytki praktycznie na samym
początku owej recenzji. Dla przypomnienia: uważam, że to granie przemyślane,
rzeczowe, dojrzałe i rzetelne, ale wg mnie jednak trochę zbyt zachowawcze i na
dłuższą metę nieco nużące. Tak więc niech sobie ten holenderski duet rzeźbi
spokojnie dalej, ale do mnie ich twórczość nie gada i tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz