„Emissary” (Ep)
Dying Victims Productions 2023
Tak
się jakoś ostatnio dziwacznie poskładało, że dawno nie zaglądałem pod strzechy
Dying Victims Productions, a tam jak zwykle sporo się dzieje, jeżeli chodzi o
klasyczne formy metalowej sztuki. Dowodów na potwierdzenie mych słów jest
wiele, a jednym spośród nich jest niewątpliwie debiutancki materiał fińskiego
Emisariusza. „Emissary” to prawie 30 minut urodziwego, pełnymi garściami
czerpiącego z tradycji Power/Heavy/Speed Metalu grania, które sprawi radochy po
pachy (jednak bez tłustej kiełbachy) wszystkim zakochanym w kanonicznych
konwencjach gatunku z wczesnych lat 80-tych. Jest w tych dźwiękach ogień, moc i
pierwotne, konserwatywne pierdnięcie. Bębny biją tłusto i dosadnie,
wyeksponowany wyraźnie, ekspresyjny, intensywny bas, rwie skórę pasami, a
mięśnie oddziela od kości, naznaczone szaleństwem, korzenne, grubo ciosane,
nierzadko oszałamiające riffy potrafią sponiewierać aż miło, świetne solówki tną
niczym mojka tatowa, a pełne dramatyzmu, ale zarazem i agresji, zadziorne
wokale robią robotę. Słychać, że panowie tworzący zespół tę muzykę mają w
sercu, dzięki czemu produkcja ta brzmi, jak zaginiony klasyk sprzed niemal
czterech dekad. Praktycznie każdy z zawartych tu wałków to penetrujący czaszkę
pocisk napędzany paliwem destylowanym z najlepszych, wrzuconych do blendera,
Heavy/Speed Metalowych wzorców. Co prawda muzyka zawarta na „Emissary” wydaje
się chwilami nieco chaotyczna i koncepcyjnie surowa, ale moim, skromnym zdaniem
działa to tylko na korzyść tego materiału. Darujcie, ale nie będę tu wypisywał
pełnej listy kapel, które mogły stanowić inspirację dla muzyków Emissary, gdyż
jest ich niewątpliwie w chuj i jeszcze trochę. Ja słyszę tu bez dwóch zdań wpływy
Helstar, Agent Steel, Armored Saint, czy Riot V. Nie mogę napisać, że debiut
Emisariusza, to materiał wybitny, gdyż wyszedłbym na wała, bądź przygłuchego
ignoranta, jednak jako indywiduum wychowane na klasycznym Hard & Heavy
śmiało mogę stwierdzić, że fińskie trio nagrało płytkę, która jak amen w
pacierzu doprowadzi do wytrysku wszystkich miłośników klasycznych wibracji. Jak
na razie, jest więc zaprawdę dobrze, a co przyniesie przeszłość, to już niejako
zależy od tych trzech delegatów klasyki z krainy tysiąca jezior.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz