sobota, 16 grudnia 2023

Recenzja EMISSARY „Emissary”

 

EMISSARY

„Emissary” (Ep)

Dying Victims Productions 2023

Tak się jakoś ostatnio dziwacznie poskładało, że dawno nie zaglądałem pod strzechy Dying Victims Productions, a tam jak zwykle sporo się dzieje, jeżeli chodzi o klasyczne formy metalowej sztuki. Dowodów na potwierdzenie mych słów jest wiele, a jednym spośród nich jest niewątpliwie debiutancki materiał fińskiego Emisariusza. „Emissary” to prawie 30 minut urodziwego, pełnymi garściami czerpiącego z tradycji Power/Heavy/Speed Metalu grania, które sprawi radochy po pachy (jednak bez tłustej kiełbachy) wszystkim zakochanym w kanonicznych konwencjach gatunku z wczesnych lat 80-tych. Jest w tych dźwiękach ogień, moc i pierwotne, konserwatywne pierdnięcie. Bębny biją tłusto i dosadnie, wyeksponowany wyraźnie, ekspresyjny, intensywny bas, rwie skórę pasami, a mięśnie oddziela od kości, naznaczone szaleństwem, korzenne, grubo ciosane, nierzadko oszałamiające riffy potrafią sponiewierać aż miło, świetne solówki tną niczym mojka tatowa, a pełne dramatyzmu, ale zarazem i agresji, zadziorne wokale robią robotę. Słychać, że panowie tworzący zespół tę muzykę mają w sercu, dzięki czemu produkcja ta brzmi, jak zaginiony klasyk sprzed niemal czterech dekad. Praktycznie każdy z zawartych tu wałków to penetrujący czaszkę pocisk napędzany paliwem destylowanym z najlepszych, wrzuconych do blendera, Heavy/Speed Metalowych wzorców. Co prawda muzyka zawarta na „Emissary” wydaje się chwilami nieco chaotyczna i koncepcyjnie surowa, ale moim, skromnym zdaniem działa to tylko na korzyść tego materiału. Darujcie, ale nie będę tu wypisywał pełnej listy kapel, które mogły stanowić inspirację dla muzyków Emissary, gdyż jest ich niewątpliwie w chuj i jeszcze trochę. Ja słyszę tu bez dwóch zdań wpływy Helstar, Agent Steel, Armored Saint, czy Riot V. Nie mogę napisać, że debiut Emisariusza, to materiał wybitny, gdyż wyszedłbym na wała, bądź przygłuchego ignoranta, jednak jako indywiduum wychowane na klasycznym Hard & Heavy śmiało mogę stwierdzić, że fińskie trio nagrało płytkę, która jak amen w pacierzu doprowadzi do wytrysku wszystkich miłośników klasycznych wibracji. Jak na razie, jest więc zaprawdę dobrze, a co przyniesie przeszłość, to już niejako zależy od tych trzech delegatów klasyki z krainy tysiąca jezior.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz