poniedziałek, 25 grudnia 2023

Recenzja Sovereign „Altered Realities”

 

Sovereign

„Altered Realities”

Dark Descent Records (2024)

 

Czyżby thrash metal wracał do łask? 20 Buck Spin wita słuchaczy w 2024 debiutem kanadyjskiego Dissimulator zaś Dark Descent przyszykował miłośnikom jeansów i trampek debiut norweskiego Sovereign. Obie płyty nie pierdolą się w tańcu ze słuchaczem, obydwie czerpią ze spuścizny thrash i death metalu jaki dobrze znamy i lubimy i obydwie robią to bezbłędnie. Przy czym debiut Norwegów wydaje się być dużo bardziej klasycznym, bezpośrednim, pozbawionym kombinowania i eksperymentów materiałem. Na „Altered Realities” nie ma absolutnie żadnych nowinek, nie ma niczego czego byśmy nie słyszeli od zespołów pokroju Devastation, Demolition Hammer, Solstice czy wczesnego Malevolent Creation. Ta wtórna do bólu, ale zagrana z ogromnym animuszem i werwą płyta zdecydowanie powinna znaleźć wielu sympatyków wśród fanów klasycznego łomotu przełomy lat 80. i 90. Riffy wiercą dziury jak w podręczniku przykazano, solówy spadają jak gromy z nieba, zadziorne wokalizy żywcem wyjęte z thrashdeathowego podręcznika, dobre tempo i zero nudy. Czynnik rozrywkowy „Altered Realites” jest zdecydowanie bardzo wysoki, nawet jeśli nie  słyszę tutaj pierwiastka wyjątkowości. Słucha się tego wybornie. Szczególnie dobre wrażenie robią te najbardziej intensywne fragmenty, gdy skomasowany atak perkusyjny zostaje podparty kaskadą klasyczny, thrashowych solówek piłujących uszy aż miło. Nie jest to płyta, która zawojuje jakiekolwiek końcoworoczne rankingi, nie jest też płytą, którą nazwałbym szczególnie potrzebna. Ale w finalnym rozrachunku może być płytą, do której będzie się wracało raz po raz, bo każdy z nas ma coś z inżyniera Mamonia i lubi melodie które już zna. A ja nie znam żadnego kuca, który lubiąc ekstremę nie lubiłby klasycznego, nieskazitelnego thrash/deathu. Pierwsza płyta Sovereign nie odstaje poziomem od najlepszych dokonań gatunku. Wyszła po prostu o 30 lat za późno. A że ten podgatunek jest jaki jest i nie daje zbyt dużego pola muzykom do manewru, to cóż… Szczerze polecam, bo może się okazać, że w przeciągu roku usłyszycie 20 innych, na pierwszy rzut ucha ciekawszych bandów, a finalnie i tak wrócicie do swojego wewnętrznego Mamonia i puścicie „Altered Realities” pławiąc się w radości i poczuciu komfortu. Na pewno warto posłuchać.

 

                                                                                                                                              Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz