Sovereign
„Altered Realities”
Dark Descent Records (2024)
Czyżby
thrash metal wracał do łask? 20 Buck Spin wita słuchaczy w 2024 debiutem
kanadyjskiego Dissimulator zaś Dark Descent przyszykował miłośnikom jeansów i
trampek debiut norweskiego Sovereign. Obie płyty nie pierdolą się w tańcu ze
słuchaczem, obydwie czerpią ze spuścizny thrash i death metalu jaki dobrze
znamy i lubimy i obydwie robią to bezbłędnie. Przy czym debiut Norwegów wydaje
się być dużo bardziej klasycznym, bezpośrednim, pozbawionym kombinowania i
eksperymentów materiałem. Na „Altered Realities” nie ma absolutnie żadnych
nowinek, nie ma niczego czego byśmy nie słyszeli od zespołów pokroju
Devastation, Demolition Hammer, Solstice czy wczesnego Malevolent Creation. Ta
wtórna do bólu, ale zagrana z ogromnym animuszem i werwą płyta zdecydowanie powinna
znaleźć wielu sympatyków wśród fanów klasycznego łomotu przełomy lat 80. i 90.
Riffy wiercą dziury jak w podręczniku przykazano, solówy spadają jak gromy z
nieba, zadziorne wokalizy żywcem wyjęte z thrashdeathowego podręcznika, dobre
tempo i zero nudy. Czynnik rozrywkowy „Altered Realites” jest zdecydowanie
bardzo wysoki, nawet jeśli nie słyszę
tutaj pierwiastka wyjątkowości. Słucha się tego wybornie. Szczególnie dobre
wrażenie robią te najbardziej intensywne fragmenty, gdy skomasowany atak
perkusyjny zostaje podparty kaskadą klasyczny, thrashowych solówek piłujących
uszy aż miło. Nie jest to płyta, która zawojuje jakiekolwiek końcoworoczne
rankingi, nie jest też płytą, którą nazwałbym szczególnie potrzebna. Ale w
finalnym rozrachunku może być płytą, do której będzie się wracało raz po raz,
bo każdy z nas ma coś z inżyniera Mamonia i lubi melodie które już zna. A ja
nie znam żadnego kuca, który lubiąc ekstremę nie lubiłby klasycznego,
nieskazitelnego thrash/deathu. Pierwsza płyta Sovereign nie odstaje poziomem od
najlepszych dokonań gatunku. Wyszła po prostu o 30 lat za późno. A że ten
podgatunek jest jaki jest i nie daje zbyt dużego pola muzykom do manewru, to
cóż… Szczerze polecam, bo może się okazać, że w przeciągu roku usłyszycie 20
innych, na pierwszy rzut ucha ciekawszych bandów, a finalnie i tak wrócicie do
swojego wewnętrznego Mamonia i puścicie „Altered Realities” pławiąc się w
radości i poczuciu komfortu. Na pewno warto posłuchać.
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz