środa, 20 grudnia 2023

Recenzja CHANID „Kerygma”

 

CHANID

„Kerygma” (Ep)

Case-Studio 2023

Po trzech latach ciszy przypomina o sobie kolejnym wydawnictwem stołeczny Chanid. Nie maiłem okazji słyszeć wydanej przed trzema laty Ep’ki „In Hoc Signo Vinces”, więc niejako, moim punktem odniesienia będzie tu (do pewnego stopnia oczywiście) pierwszy album zespołu zatytułowany „Lucifer” z 2018 roku. Z tego, co pamiętam, bardzo solidny był to krążek i został on ciepło przyjęty nie tylko w naszym rodzimym undergroundzie. Słychać niezaprzeczalnie, że panowie przez ostatnie lata nie próżnowali. Hord ten wyraźnie okrzepł, nabrał doświadczenia i pewności siebie, dzięki czemu „Kerygma”, jest materiałem zdecydowanie dojrzalszym i bardziej dopracowanym. Black Metal, jaki serwuje Chanid Anno Bastardi 2023,  jest gęsty i zawiesisty, a przy tym przepełniony aurą mistycznego okultyzmu. Oczywiście nadal możemy usłyszeć w tych dźwiękach inspiracje II falą skandynawskiej diabelszczyzny, jednak muzyka tej grupy posiada niewątpliwie własny charakter, jak i osobowość. Bardzo podoba mi się to, co czynią tu wiosła. Ich partie, choć dosyć surowe, są mocno zagęszczone i posiadają ciężki szlif zaczerpnięty z Metalu Śmierci, oraz nieoczywiste wykończenia. Riffy są złośliwe, w chuj jadowite i poniewierają okrutnie, a jednocześnie tworzą tajemniczy, mglisty klimat i wibracje, które bynajmniej do optymistycznych nie należą. Pomiędzy nimi wiją się nasączone mrokiem akcenty melodyczne, które dodają tej muzyce dodatkowego, czarciego pazura. Gitarzyści nie ograniczają się jeno do szybkiego kostkowania, korzystają z różnych technik i motywów, różnicują dynamikę i struktury harmoniczne, dzięki czemu ich gra wciąga i do pewnego stopnia hipnotyzuje. Wyśmienitą robotę robi także gardłowy. Ponure, bluźniercze wokale o demonicznych konotacjach idealnie pasują do warstwy instrumentalnej tego materiału, a przy tym rozsiewają niepokój w umyśle i sercu słuchacza. Fachowo, z należytym umiarem i z niewątpliwym znawstwem tematu zastosowano tu także parapet. Jego partie nie dominują nad poszczególnymi kompozycjami, ale urozmaicają je wydatnie, potęgując przy tym wspominaną tu już powyżej ezoteryczno-kabalistyczną aurę tej płyty. Nie możemy zapomnieć także i o sekcji rytmicznej. Beczki wraz z wyraźnie zaznaczonymi liniami basu rozpierdol sieją iście wyborny i tworzą zarazem niesamowicie zwarte fundamenty, na których swe diabelskie hołubce wycinają  pozostałe instrumenty. Pomyli się jednak ten, kto będzie sądził, że sfera ta jest monotonna. Bynajmniej. Tu także sporo się dzieje, a zarówno bas, jak i beczki potrafią zdrowo nawywijać. Żałuję tylko, że materiał ten trwa jedynie trochę ponad 11 minut, choć z drugiej strony lepszy niedosyt, niż nadmiar. Czekam więc na kolejną produkcję Chanid (mam nadzieję, że będzie to tym razem drugi, pełny album), gdyż „Kerygma” narobiła mi apetytu na więcej, dużo więcej. Bardzo dobra płytka. Kupować bez mrugnięcia okiem (nawet tym kakaowym). Premiera już niebawem.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz