Slow
„Abimes
I”
666
Code 2023
…deep and hard. Tak mi się jakoś to skojarzyło od
początku, patrząc na foto promocyjne tego męsko-żeńskiego duetu. Ale to
kompletnie nie na temat. Twór o nazwie Slow (czyli Silence Lives Over
Whirlpool) istnieje już ponad ćwierć dekady i podobno wynurzył się pierwotnie w
rejonach drone ambientowych. Nie wiem, nie słyszałem. Zresztą „Abimes I” jest w
ogóle moim pierwszym kontaktem z muzyką tego pana, który to czas jakiś temu do
składu dokoptował sobie także panią. Nie wiem po co, chyba do towarzystwa, bo i
tak za całość zawartości tego albumu najwyraźniej odpowiada on sam. No ale
dobra, do rzeczy. Najwyraźniej twór, którego nazwa najdobitniej odzwierciedla
oblicze tworzonej przezeń muzyki przeszedł ewolucję, i obecnie raczy nas
funeralnym doomem. I jeśli w chwili pierwszego podejścia spodziewałem się
jakiejś kaszany, to muszę ostatecznie skonstatować, że to niegłupie granie
jest. Oparte na bardzo mocnych, depresyjnych i miażdżąco ciężkich akordach,
okraszonych gdzieś tam pojawiającymi się w tle klawiszowymi firankami,
zabarwionymi leciutką nutką melodii i przyozdobionych delikatnymi, solowymi
opowieściami gitarowymi. Niezwykle logicznie wszystko płynie tutaj, mimo iż
mozolnie, to budując atmosferę mroku i maksymalnego przygnębienia. Tym właśnie
klimatem, bo może czysto muzycznie to już nie do końca, Slow kojarzy mi się z
Esoteric, nieco uboższym, ale jednak utrzymującym najważniejsze, jak dla mnie,
standardy funeral doom metalu. Mam na myśli brak łez i słodyczy. Ta muzyka nie
jest smutna czy płaczliwa. Ona przytłacza, dręczy, może i w sposób bezwzględny,
ale jednocześnie niebywale kolorowy. Nie wiem, jak pan Déhà poczyna sobie w
innych, niezliczonych projektach, w których się udziela, ale „Abimes I” wyszedł
mu tak samo wybornie, jak wyszły mu głębokie, potęgujące duszną atmosferę
albumu growle. Powiem szczerze, ze od bardzo dawna żaden zespół z tego gatunku
muzycznego nie zrobił na mnie tak dużego wrażenia jak Slow. Słucham tego albumu
z otwartym ryjem i płynę… wsiąkam… umieram… A kompletnie nie wierzyłem, że
dziewiąty krążek nieznanego mi, praktycznie jednoosobowego projektu, wejdzie mi
jak igła w pośladek przy zastrzyku. Jeśli lubicie powoli, to sprawdźcie sobie
te cztery trwające trzy kwadranse piosenki. Zapewniam, że warto.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz