środa, 6 grudnia 2023

Recenzja MORTIS DEI „Hail Aliens”

 

MORTIS DEI

„Hail Aliens” (Ep)

Independent 2019

No i przyszedł czas, aby zaprezentować gwiazdę wieczoru na XXII edycji The LastWords of Death…, choć tak naprawdę jakoś specjalnie zespołu Mortis Dei chyba nikomu przedstawiać nie trzeba, wszak to kawał historii naszego rodzimego Death Metalu. Różnie to z nimi bywało, mieli lepsze i gorsze chwile, jednak Grzegorz i spółka zawsze podążali swoją drogą, a ich muzyka miała własny charakter i indywidualny szlif, mimo niezaprzeczalnych inspiracji najlepszymi w tej branży kapelami z naszego globu. Tego, że od zawsze ceniłem sobie ich twórczość, dodawać chyba nie muszę? Przyznaję jednak otwarcie, że ostatnie dwa pełne albumy grupy, czyli „Last Failure” i „Salvation Never Comes” średnio mi leżały. Za dużo było w nich jak dla mnie melodyjnego pitolenia (zwłaszcza w sferze gitar), a za mało soczystego pierdolnięcia. Jednak ostatni jak na razie ich materiał, czyli zarejestrowana w 2019 roku Ep’ka „Hail Aliens”, na której niejako oparte jest moje wypracowanie, to rzecz, która kurwa po prostu kompleksowo niszczy obiekty budowlane, jak i organizmy żywe! Chłopaki zaprezentowali tu bowiem w chuj gęsty Metal Śmierci o bardzo wysokim stopniu technicznego zaawansowania. Beczki gniotą okrutnie, siejąc tu zarazem rozpierdol, jak się patrzy, zawiesisty, wyrazisty bas wyrywa wnętrzności bez srania po krzakach, wiosła patroszą brutalnie, wycinając przy tym precyzyjne, miażdżące riffy poparte dopracowanymi, szykownymi solówkami i ze smakiem użytymi atonalnymi akordami, oraz harmoniami, które nie raz powodują opad szczęki. Pozostały zatem do omówienia jeszcze partie wokalne. Można je w zasadzie podsumować jednym słowem. Majstersztyk! Kobra zrobił tu taką robotę, że klękajcie narody (nie pierwszy zresztą raz). Myślę, że każda kapela metalowa chciałaby mieć w swych szeregach tak charyzmatycznego wokalistę, jak Łukasz. Jednym słowem „Hail Aliens”, to produkcja wyśmienita, która powinna znaleźć się na półce każdego maniaka Metalu Śmierci, o ile kiedyś ujrzy światło dzienne w jakiejś fizycznej formie. Wiem, że od tego czasu (czyli od 2019 roku) trochę się u Mortisów zmieniło, ale wierzcie mi, nowi muzycy, którzy pojawili się w składzie, czują bluesa. Mało tego, uważam, że to najmocniejszy skład Mortis Dei od czasu nagrania miażdżącego „The Loveful Act of Creation”, czyli od czasu, kiedy na pokładzie zespołu byli jeszcze Maciej (RIP), Waleń (RIP) i Niemiec. Tak więc zapraszam wszystkich na recital Mortis Dei 9.12.2023 r. Przekonacie się wówczas, że nowy skład na żywca po prostu miażdży, a każdego, kto się z tym nie zgadza,  wyzywam po ich koncercie na walkę konną, albo pieszą na gołe klaty. Tako rzeczy…

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz