poniedziałek, 11 grudnia 2023

Recenzja Demoncy „Black Star Gnosis”

 

Demoncy

„Black Star Gnosis”

Dark Descent 2023

Gdybym miał się doszukiwać argumentów obalających tezę, że amerykański black metal ssie pałę, to zapewne Demoncy byłby jednym z nich. Mimo iż panowie są klasycznym przedstawicielem tamtejszej sceny, a w zasadzie jej współtwórcami, bowiem ich początki datują na wczesne lata dziewięćdziesiąte, to jednak potrafią za pomocą dźwięków oddać obraz prawdziwego zła. „Black Star Gnosis” to powrót zespołu po ośmiu latach (a tu jeszcze szykuje się lada chwila EP-ka dla Hells Headbangers Records) w postaci sześciu gęstych i czarnych jak smoła kompozycji. Black metal od Demoncy jest zdecydowanie skoncentrowany na rytualnym riffowaniu. Próżno szukać tu chwytliwych melodii czy technicznych popisów. Całość jest raczej surowa, płynąca prosto przed siebie w bardzo konsekwentnym tonie. Zapętlone harmonie tworzą atmosferę zatęchłych katakumbów, pełnych pokruszonych kości i ludzkich czaszek. Demoncy nie kombinują na siłę, stawiając raczej na grobową atmosferę tworzoną za pomocą narzędzi klasycznych. Jeśli w black metalu cenicie sobie prostotę i niepokojący nastrój, to Amerykanie wam to gwarantują. Kompozycje na „Black Star Gnosis” są niczym czarny dym wypełniający pomieszczenie, wdzierający się do oczu i gryzący w gardło. Są jednocześnie silnie infekujące, i pomimo swojej prostoty mocno wgryzające się w głowę. Zwłaszcza przez wspomniane już niepokojące linie gitar, powtarzane, niby beznamiętnie, w tle i wywołujące poczucie lekkiego otępienia. Podobnie jak wokale, charczące dość monotonnie i niezrozumiale niczym mistrz satanistycznego rytuału wygłaszający swoje modły. Wspomniałem na początku o sześciu utworach. Pozostałe trzy stanowią ambientowe oplatacze, bynajmniej nie dające chwili na oddech, lecz podkreślające majestatyczną naturę całości. Pod wieloma względami twórczość Demoncy kojarzyć się może także ze sceną australijską czy nowozelandzką, a takie nazwy jak Vassafor czy Temple Nightside mogą być delikatnym drogowskazem dla tych, którzy autorów „Black Star Gnosis” dotychczas nie znali. Natomiast dla tych, którzy na ten materiał czekali, będzie on zapewne nie lada ucztą. Demoncy po raz kolejny udowodnili, że w temacie black metalu można na nich liczyć jak na mało kogo z kontynentu za wielką wodą.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz