niedziela, 24 grudnia 2023

Recenzja WIJ „Przestwór”

 

WIJ

„Przestwór”

Piranha Music 2023

„Wypłynąłem na suchego przestwór oceanu,

 Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi,

 Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,

 Omijam koralowe ostrowy burzanu.

 

 Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu;

 Patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi;

 

 …Jak Cicho! – słyszę ciągnące żurawie,

 Których by nie dościgły źrenice sokoła;

 Słyszę, kędy się motyl kołysa w trawie,

 

 Kędy wąż śliską piersią dotyka się zioła.

 W takiej ciszy – tak ucho natężam ciekawie,

 Że słyszałbym głos …” Wija

 

Początek tej recenzji to oczywiście fragmenty „Stepów Akermańskich” Adama Mickiewicza. Nie wiedzieć czemu, praktycznie zaraz po zapoznaniu się z drugim, pełnym albumem ansamblu Wij, zatytułowanym „Przestwór” przyszedł mi na myśl ten wiersz. Przyszedł i nie chce odejść, każdorazowo bowiem, gdy włączam sobie ów krążek, słowa te kołaczą się wewnątrz mej głowy. Być może przyczyną jest tu pewna poetyka tekstów, z jaką mamy niewątpliwie do czynienia w przypadku tej płyty, a może sprawiły to dźwięki, które wymykają się jednoznacznej ich klasyfikacji, bądź doskonała, sugestywna okładka? Sam nie wiem? Prawdą jest więc chyba stwierdzenie, że nie ma ludzi zdrowych, są tylko niedokładnie zbadani. Dajmy już jednak temu spokój, a przejdźmy do sedna sprawy, czyli do muzyki zawartej na drugim pełniaku Wija. Zespół rzeźbi więc na tej produkcji nuty, które pełnymi garściami czerpią zarówno ze spuścizny klasycznego Doom Metalu, jak i zapiaszczonego, ciężkiego Stoner Rocka. Napotkamy więc na tej kreacji tłuste, gniotące konkretnie, organiczne bębny, pełzające, ciężkie, przesycone piaskowym pyłem, niekiedy wręcz przytłaczające linie wiosła o transowych zapędach i pełne ekspresji, różnobarwne wokale, do których jednak trzeba nieco przywyknąć. Wnikliwi słuchacze odnajdą tu niemało ciekawych, zdobnych haftów, falbanek i elementów zdobniczych inspirowanych bluesem, czy szeroko pojętą klasyką rocka. Podobnie, jak na pierwszym ich albumie muzyka wykonywana przez Wij jest oparta raczej na prostych kompozycjach (nie od dziś wiadomo, że w prostocie siła), jednak „Przestwór” jest ponad wszelką wątpliwość płytą mocniej przemyślaną, bardziej dopracowaną i eklektyczną w każdym calu. Mniej tu improwizacji rodem z kwaśnych lat 70-tych, a więcej konkretów (zarówno jeżeli chodzi o brzmienie, jak i same struktury kompozycji). Cały czas jednak wałki te są chwytliwe, zadziorne i beret potrafią przeorać niewąsko, wszak posiadają charakterystyczny, rzekłbym nawet, że „Wijowy” klimat, a do tego wiele rytmicznych permutacji o zmiennych teksturach i dynamice. A to oczywiście nie wszystko, gdyż Wij wie, jak wciągnąć słuchacza w zaklęte rewiry swej muzy. Żeby jednak nie było zbyt słodko, to brakuje mi tu solidnych, basowych dołów, choć gitara gra niesamowicie gęsto i zawiesiście (Palec naprawdę wykonuje tu zajebistą robotę, czapki z głów), to jednak czterech strun nie zastąpi, choćby nie wiem, jak by się starała (takie przynajmniej jest moje zdanie). Cóż mam Wam jeszcze o tej płycie napisać? Ja jestem kupiony jej zawartością, mimo mych czysto subiektywnych, drobnych zastrzeżeń. Mam jednak świadomość, że nie wszystkim czytelnikom Apocalyptic Rites wejdzie takie granie, wierzcie mi jednak, warto dać szansę temu albumowi, gdyż to w tych klimatach granie doprawdy wyśmienite. Ja za każdym razem, gdy kończy się „Przestwór”, mam wrażenie, że to Wij gra jeszcze, a to echo grało.

 

Hatzamoth       

 

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz