poniedziałek, 25 grudnia 2023

Recenzja Maze of Terror „Skullcrusher”

 

Maze of Terror

„Skullcrusher”

Defense Rec. 2023

Pisałem już kiedyś, że Ameryka Południowa to bezkresna kopalnia muzycznych zajebistości? Aaa, pisałem, OK. No to mamy tego kolejny przykład w postaci debiutanckiej EP-ki peruwiańskiego Maze of Terror, wydanej pierwotnie jedenaście lat temu, w wznowionej niedawno nakładem Defense Records. No i pięknie, że label wykopuje takie perełki, bo te dwadzieścia pięć minut to zaiste potężny strzał na ryj. Panowie grają thrash metal. Nie bawią się przy tym w niepotrzebne kombinacje, czerpiąc bezpośrednio od takich klasyków jak Destruction, Kreator czy Slayer. Czyli włączając „Skullcrusher” możecie być pewni, że zaatakuje was fala konkretnego riffowania. W zasadzie co chwila ranieni jesteśmy ostrymi, klasycznymi akordami, które raz bardziej, raz mniej, kojarzyć się mogą z wymienioną powyżej trójcą. A że zespół dokładnie odrobił lekcje, zarówno pod względem inspiracji jak i warsztatowo, to ich muzyka w zasadzie słucha się sama. Nie ma tu mowy o zapchajdziurach czy pomysłach kiepskich. Ten materiał, mimo iż krótki, kosi z równą mocą od początku do końca i wyróżnianie jakiegokolwiek z pięciu utworów zamieszczonych na tej EP-ce byłoby niesprawiedliwe dla pozostałych. Czy to w tempie szybszym, czy przy rytmicznym kostkowaniu (riff w „Hatred and Repression” urywa łeb) nasze ciało wyrywa się do uzewnętrznienia wzbudzanych przez Maze of Terror emocji, a poziom adrenaliny utrzymuje się niezmiennie na najwyższym poziomie. Co ciekawe, mimo pewnego schematu, refreny w utworach Peruwiańczyków wcale nie wyskakują jak z kapelusza i nie są najbardziej zapamiętywanym momentem, lecz doskonale komponują się z całością kompozycji. Świetną robotę robi na tych nagraniach sekcja rytmiczna, mimo iż prochu pracownik fizyczny tu raczej nie wymyśla. Nie gorzej sprawuje się także śpiewak, uzewnętrzniający swoje emocje zachrypniętym tonem. Całość brzmi, według mnie, doskonale. Jest odpowiednia dawka brudu na gitarach, beczki dudnią surowo, ale wszystkie instrumenty znajdują tutaj miejsce dla siebie i są doskonale słyszalne. Cholera, co tu więcej gadać. Jeśli nie spotkaliście się wcześniej z „Skullcrusher” to sięgajcie po ten materiał bez zastanowienia, bo to kawał zajebistego thrash metalu.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz