Maze
of Terror
„Skullcrusher”
Defense Rec. 2023
Pisałem już kiedyś, że Ameryka Południowa to bezkresna
kopalnia muzycznych zajebistości? Aaa, pisałem, OK. No to mamy tego kolejny
przykład w postaci debiutanckiej EP-ki peruwiańskiego Maze of Terror, wydanej
pierwotnie jedenaście lat temu, w wznowionej niedawno nakładem Defense Records.
No i pięknie, że label wykopuje takie perełki, bo te dwadzieścia pięć minut to
zaiste potężny strzał na ryj. Panowie grają thrash metal. Nie bawią się przy
tym w niepotrzebne kombinacje, czerpiąc bezpośrednio od takich klasyków jak
Destruction, Kreator czy Slayer. Czyli włączając „Skullcrusher” możecie być
pewni, że zaatakuje was fala konkretnego riffowania. W zasadzie co chwila
ranieni jesteśmy ostrymi, klasycznymi akordami, które raz bardziej, raz mniej,
kojarzyć się mogą z wymienioną powyżej trójcą. A że zespół dokładnie odrobił
lekcje, zarówno pod względem inspiracji jak i warsztatowo, to ich muzyka w
zasadzie słucha się sama. Nie ma tu mowy o zapchajdziurach czy pomysłach
kiepskich. Ten materiał, mimo iż krótki, kosi z równą mocą od początku do końca
i wyróżnianie jakiegokolwiek z pięciu utworów zamieszczonych na tej EP-ce byłoby
niesprawiedliwe dla pozostałych. Czy to w tempie szybszym, czy przy rytmicznym
kostkowaniu (riff w „Hatred and Repression” urywa łeb) nasze ciało wyrywa się
do uzewnętrznienia wzbudzanych przez Maze of Terror emocji, a poziom adrenaliny
utrzymuje się niezmiennie na najwyższym poziomie. Co ciekawe, mimo pewnego
schematu, refreny w utworach Peruwiańczyków wcale nie wyskakują jak z kapelusza
i nie są najbardziej zapamiętywanym momentem, lecz doskonale komponują się z
całością kompozycji. Świetną robotę robi na tych nagraniach sekcja rytmiczna,
mimo iż prochu pracownik fizyczny tu raczej nie wymyśla. Nie gorzej sprawuje
się także śpiewak, uzewnętrzniający swoje emocje zachrypniętym tonem. Całość
brzmi, według mnie, doskonale. Jest odpowiednia dawka brudu na gitarach, beczki
dudnią surowo, ale wszystkie instrumenty znajdują tutaj miejsce dla siebie i są
doskonale słyszalne. Cholera, co tu więcej gadać. Jeśli nie spotkaliście się
wcześniej z „Skullcrusher” to sięgajcie po ten materiał bez zastanowienia, bo
to kawał zajebistego thrash metalu.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz