piątek, 1 grudnia 2023

CUG „Ziemia Obiecana”

 

CUG

„Ziemia Obiecana”

Tomb of Cult 2023

Kontynuując zacną inicjatywę przedstawiania zespołów, które zagrają na najnowszej edycji Ostatnich Słów Śmierci mam niekłamaną przyjemność zaprezentować Wam Łódzki ansambl CUG. Wy także zastanawiacie się, jak interpretować nazwę zespołu? Wszak słowo cug ma przecież wiele znaczeń. Może to być na ten przykład przeciąg, przepływ powietrza w piecu, zaprzęg składający się z sześciu, bądź czterech koni zaprzężonych parami. Jeżeli jednak wszystko napiszemy wielkimi literami, czyli CUG, to wówczas okaże się, że chodzi o Czyste Urządzenie Gaśnicze. Dociekanie genezy nazwy zespołu nie jest jednak dla mnie celem egzystencjalnym. Najważniejsza jest muza, jaką panowie zaprezentowali na swym debiutanckim albumie długogrającym, który ukazał się w drugiej połowie kwietnia pod sztandarami Tomb of Cult. „Ziemia Obiecna”, bo tak brzmi jego tytuł, to materiał jak się patrzy. Klasycznie korzenny, mocno miejscami surowy Thrash Metal, jaki grupa zaprezentowała na tej płycie, potrafi spuścić słuchaczowi naprawdę konkretny wpierdol. Nie bawią się panowie w żadne tańce, połamańce, tylko napierają ile sił, a sił, jak słychać mają sporo, gdyż jak już wspominałem w poprzednim zdaniu wykurw ma ta płytka niewąski. Beczki są tłuściutkie i jadą dziarsko, treściwy bas pomyka zajebiście, partie wioseł są agresywne, i chwilami wręcz ociekają jadem, a zawadiackie, cierpkie, pełne temperamentu, drapieżne wokale wybornie korespondują z warstwą muzyczną tego krążka, dodając mu jednocześnie dodatkowej mocy i siły wyrazu. Jebnięcie „Ziemi Obiecanej” podkręcają także elementy brudnego HC/Punka starej szkoły, jak i faktury znane z nieco cięższych odmian metalowego łomotu, czy też nieco bardziej melodyjne (lecz równie mocno rzucające się na łepetynę) akcenty, nierzadko zapędzające się na terytoria bardziej kombinowanego grania. Osobny akapit należy się tekstom tej produkcji. „Ziemia Obiecana” Reymonta, to klasyk polskiej powieści, który ukazuje obraz konfliktów kapitalistycznej Łodzi końca XIX wieku. Nie wiem, czy dobrze kombinuję, gdyż nie ryłem w tych lirykach, jak świnia w ziemi w poszukiwaniu trufli, jednak odnoszę wrażenie, że owo dzieło stanowiło pewną inspirację, a zarazem zostało potraktowane z niemałym przymrużeniem oka i pewnym dystansem do miasta, w którym przyszło im żyć. Oba te składniki, czyli muzyka i teksty sprawiają, że pierwszy pełniak CUG uważam za płytkę w chuj zajebistą, i już zacieram łapska, na grudniowy koncert, gdyż na żywca te dźwięki dojebać muszą okrutnie, innej opcji kurwa nie ma! Do zobaczyska.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz