Impalement
„The Dawn Of Blackened Death”
Self Release 2023
Ten
jednoosobowy projekt został założony w 2019 roku na szwajcarskiej ziemi. Do
życia powołał go niejaki Beliath i w październiku powrócił ze swoją najnowszą
płytą „The Dawn Of Blackened Death”. Zawiera ona siedem utworów, które składają
się na czterdzieści minut muzyki w ujęciu black / death. Ten świetnie
wyprodukowany album niesie ze sobą mieszankę śmierć metalowych riffów i
czarcich tremolo, które poruszają się w zmiennych tempach. Zwarte gitary sieją
amunicją gęsto zasypując nas kaskadowymi atakami, w które nasz muzyk wplata
chwytliwe i napawające dumą tremolo. W wolniejszych momentach akordy gniotą
dość poważnie, przypominając o tym, że nie tylko diabeł na tym świecie ma coś
do powiedzenia, bo kostucha również. Zresztą te dwie postaci jak i dialog
między nimi przewija się przez całe wydawnictwo. Niekiedy tą symbiozę zakłócają
klasyczne solówki lub rytmiczne kostkowanie o wolnej agogice, które w tych
rzadkich chwilach, udowadnia, że gatunek doom również nieco liznął oblicze
Impalement. „The Dawn Of Blackened Death” posiada raczej mięsiste brzmienie, a
precyzyjna oraz przysadzista sekcja rytmiczna wraz z wokalami, którym bliżej do
growlu niż blackowego wrzasku, dodatkową nadają wagi płynącym tutaj dźwiękom.
Całość przecinają wysokotonowe zagrywki, nadające melodyjności temu
materiałowi, dzięki której słucha się tego łatwo i przyjemnie. Ot siedem
numerów, bez problemu wpadających w ucho, o niewymagającym charakterze.
Poczerniony i pompatyczny death metal, będący mocniejszą wersją Sabaton.
Bezpieczny metal dla fanów popu, którzy od czasu do czasu chcieliby posłuchać
czegoś „brutalnego”.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz