piątek, 29 grudnia 2023

Recenzja Impalement „The Dawn Of Blackened Death”

 

Impalement

„The Dawn Of Blackened Death”

Self Release 2023

Ten jednoosobowy projekt został założony w 2019 roku na szwajcarskiej ziemi. Do życia powołał go niejaki Beliath i w październiku powrócił ze swoją najnowszą płytą „The Dawn Of Blackened Death”. Zawiera ona siedem utworów, które składają się na czterdzieści minut muzyki w ujęciu black / death. Ten świetnie wyprodukowany album niesie ze sobą mieszankę śmierć metalowych riffów i czarcich tremolo, które poruszają się w zmiennych tempach. Zwarte gitary sieją amunicją gęsto zasypując nas kaskadowymi atakami, w które nasz muzyk wplata chwytliwe i napawające dumą tremolo. W wolniejszych momentach akordy gniotą dość poważnie, przypominając o tym, że nie tylko diabeł na tym świecie ma coś do powiedzenia, bo kostucha również. Zresztą te dwie postaci jak i dialog między nimi przewija się przez całe wydawnictwo. Niekiedy tą symbiozę zakłócają klasyczne solówki lub rytmiczne kostkowanie o wolnej agogice, które w tych rzadkich chwilach, udowadnia, że gatunek doom również nieco liznął oblicze Impalement. „The Dawn Of Blackened Death” posiada raczej mięsiste brzmienie, a precyzyjna oraz przysadzista sekcja rytmiczna wraz z wokalami, którym bliżej do growlu niż blackowego wrzasku, dodatkową nadają wagi płynącym tutaj dźwiękom. Całość przecinają wysokotonowe zagrywki, nadające melodyjności temu materiałowi, dzięki której słucha się tego łatwo i przyjemnie. Ot siedem numerów, bez problemu wpadających w ucho, o niewymagającym charakterze. Poczerniony i pompatyczny death metal, będący mocniejszą wersją Sabaton. Bezpieczny metal dla fanów popu, którzy od czasu do czasu chcieliby posłuchać czegoś „brutalnego”.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz