Czernina
„Na
Pograniczu Usidlenia”
Til We DIY Records 2024
Mam
wrażenie, że Czernina jest mało znanym zespołem na naszej scenie, choć
spotkałem się już z opiniami, które twierdziły, że jest to nowa i rosnąca siła
na polskim, black metalowym podwórku. Ten szczeciński tercet został założony w
2017 roku i od tamtej pory zarejestrował demosa, dwie płyty i album koncertowy.
Jak dotąd swoje produkcje wypuszczał własnym sumptem, lecz w marcu zeszłego
roku za wydanie obydwóch krążków wziął się łódzki label Til We DIY Records,
który jak mi się zdaje specjalizuje się w grindcorze, ale widać diabeł im nie
straszny i poszło. „Na Pograniczu Usidlenia” to druga płyta Szczecinian,
zawierająca oprócz intra sześć utworów utrzymanych w black metalowym tonie, ale
członkowie Czerniny określają swoją muzykę jako „experimental chaotic black
metal”. Sporo w tym racji, bo na tej płycie nie znajdziecie typowej dla naszego
poletka rogacizny, gdyż wyraźnie tutaj słychać, że panowie raczej zrywają z
klasycznym podejściem do tego gatunku, uderzając w bardziej progresywną stronę.
Nie oznacza to jednak, że jest to ckliwe i melodyjne, czy też mało zrozumiałe
kombinowanie i nie mające nic wspólnego z czarcim graniem rzępolenie, które
często rezerwują sobie twórcy ujęcia „post”. Czernina podąża w zupełnie innym
kierunku, w którym dominują dysharmonijne i duszne formy znane z francuskiego
podejścia, przeradzające się okresowo w zgiełkliwe blasty, które mocno zalatują
islandzką szkołą. Tak więc miłośnicy klasycznego „bleka” zbyt dużo tu dla siebie
nie znajdą, bo zimnych tremolo jest tu jak na lekarstwo, a i hipnotycznej
jednostajności również nie uświadczą. Czernina muzykuje w różnych tempach,
częstując także spokojniejszymi momentami, podczas których można odpocząć od
zawiłych i gorących riffów jakimi tych trzech grajków katuje przez większość
trwania „Na Pograniczu Usidlenia”. Szczecinianie podchodzą inteligentnie do
komponowania kawałków, wykorzystując w pełni swój instrumentalny potencjał i z
otwartością na inne gatunki, korzystają z ich dobrodziejstw. Skutkuje to
obecnością w ich aranżacjach dużą ilością połamanych rytmów, kojarzących się z
modernistycznym metalem jak u chociażby Neurosis, co z kolei owocuje tutaj,
ścieraniem się również pierwiastków, pachnących ciężkim hardcorem i sludgem,
które w apogeum syntezy osiągają prawie postać noisu, wypełnionego zmasowanym
dźwiękiem i plątaniną spazmatycznie atakujących, wysokotonowych akordów. Black
metal o jazgotliwym i zwartym brzmieniu, które dociąża świetnie pracująca
sekcja rytmiczna z wyróżniającymi się liniami basu i szorstkimi wokalami.
Zagrany w nieoczywisty sposób kipi agresją i krępuje atmosferycznym „kaftanem
bezpieczeństwa”. Dla poszukujących nowych i co za tym idzie świeższych brzmień,
ale niewykluczone, że puryści również odnajdą w nim coś ciekawego. Ja czuję się
usidlony.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz