sobota, 7 czerwca 2025

Recenzja Czernina „Na Pograniczu Usidlenia”

 

Czernina

„Na Pograniczu Usidlenia”

Til We DIY Records 2024

Mam wrażenie, że Czernina jest mało znanym zespołem na naszej scenie, choć spotkałem się już z opiniami, które twierdziły, że jest to nowa i rosnąca siła na polskim, black metalowym podwórku. Ten szczeciński tercet został założony w 2017 roku i od tamtej pory zarejestrował demosa, dwie płyty i album koncertowy. Jak dotąd swoje produkcje wypuszczał własnym sumptem, lecz w marcu zeszłego roku za wydanie obydwóch krążków wziął się łódzki label Til We DIY Records, który jak mi się zdaje specjalizuje się w grindcorze, ale widać diabeł im nie straszny i poszło. „Na Pograniczu Usidlenia” to druga płyta Szczecinian, zawierająca oprócz intra sześć utworów utrzymanych w black metalowym tonie, ale członkowie Czerniny określają swoją muzykę jako „experimental chaotic black metal”. Sporo w tym racji, bo na tej płycie nie znajdziecie typowej dla naszego poletka rogacizny, gdyż wyraźnie tutaj słychać, że panowie raczej zrywają z klasycznym podejściem do tego gatunku, uderzając w bardziej progresywną stronę. Nie oznacza to jednak, że jest to ckliwe i melodyjne, czy też mało zrozumiałe kombinowanie i nie mające nic wspólnego z czarcim graniem rzępolenie, które często rezerwują sobie twórcy ujęcia „post”. Czernina podąża w zupełnie innym kierunku, w którym dominują dysharmonijne i duszne formy znane z francuskiego podejścia, przeradzające się okresowo w zgiełkliwe blasty, które mocno zalatują islandzką szkołą. Tak więc miłośnicy klasycznego „bleka” zbyt dużo tu dla siebie nie znajdą, bo zimnych tremolo jest tu jak na lekarstwo, a i hipnotycznej jednostajności również nie uświadczą. Czernina muzykuje w różnych tempach, częstując także spokojniejszymi momentami, podczas których można odpocząć od zawiłych i gorących riffów jakimi tych trzech grajków katuje przez większość trwania „Na Pograniczu Usidlenia”. Szczecinianie podchodzą inteligentnie do komponowania kawałków, wykorzystując w pełni swój instrumentalny potencjał i z otwartością na inne gatunki, korzystają z ich dobrodziejstw. Skutkuje to obecnością w ich aranżacjach dużą ilością połamanych rytmów, kojarzących się z modernistycznym metalem jak u chociażby Neurosis, co z kolei owocuje tutaj, ścieraniem się również pierwiastków, pachnących ciężkim hardcorem i sludgem, które w apogeum syntezy osiągają prawie postać noisu, wypełnionego zmasowanym dźwiękiem i plątaniną spazmatycznie atakujących, wysokotonowych akordów. Black metal o jazgotliwym i zwartym brzmieniu, które dociąża świetnie pracująca sekcja rytmiczna z wyróżniającymi się liniami basu i szorstkimi wokalami. Zagrany w nieoczywisty sposób kipi agresją i krępuje atmosferycznym „kaftanem bezpieczeństwa”. Dla poszukujących nowych i co za tym idzie świeższych brzmień, ale niewykluczone, że puryści również odnajdą w nim coś ciekawego. Ja czuję się usidlony.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz