niedziela, 8 czerwca 2025

Recenzja Skyggja / Winter Blackness / Necrostrigis „Apparitiones Silvarum Conditoriorum”

 

Skyggja / Winter Blackness / Necrostrigis

„Apparitiones Silvarum Conditoriorum”

Lower Silesian Stronghold 2025

Split tych trzech kapel zaczyna powstała w 2022 roku włoska Skyggja. Prezentuje tutaj cztery kawałki siermiężnego black metalu, który wypływa z zapleśniałych kazamatów, bo gitary sypią bardziej żwirem niż szronem, a trzeszczący bas wraz z beczkami niemalże je zakrywają. Nad nimi królują obrzydliwe wokalizy, które wydobywają się z gardła śpiewaka jako mokre skrzeki. To Hipnotyczna muza w średnim tempie, która może kojarzyć się z pierwszym okresem twórczości Darkthrone. Włosi dodają do niej nieco okultystycznego klimatu poprzez wpuszczenie w paru momentach nastrojowych klawiszy, ale w gruncie to „norweska bujanka” która omamia, lecz i punkowym d-beatem zaskoczyć potrafi. Gdy kończy Skyggja, zaczyna nasz rodzimy Winter Blackness, który w 2017 roku wydał pełniaka, lecz na koncie kilka mniejszych wydawnictw i splitów już posiada. To solowy projekt, który podobnie jak jego poprzednik gra surowiznę o diabelskich konotacjach. To prawie bliźniaczy bleczur tyle, że w tym przypadku jest trochę szybciej i zimniej, gdyż lodowate tremolo pojawia się tutaj częściej, a wiosła oraz wokale wysunięte są na pierwszy plan. Sekcja się trochę za nimi chowa, ale jest słyszalna, znamion zaniku nie posiada. Winter Blackness również korzysta ze źródeł rogacizny lat dziewięćdziesiątych i lubi wprowadzić nieco atmosferyczności poprzez syntezatorowe tła. Przeważają jednak ostre nuty, które stoją naprzeciw światłu. Te dwa numery zlatują szybko i po nich wkracza słupski Necrostrigis, również posiadający w swojej dyskografii mnóstwo „mini-realizacji”. Kolejne dwa utwory w jego wykonaniu to także black metal spod znaku „raw”, który w odróżnieniu do Winter Blackness jest jeszcze zimniejszy. Nastrojone wysoko, ale miękko struny suną w hipnotycznych prędkościach, a towarzyszy im dobrze słyszalne wiosło niskotonowe i perka o szeleszczących talerzach. Instrumentarium asystują histeryczne wokale Wolfvamphyr’a, który jak mi się zdaje, macza paluchy we wszystkich trzech brygadach tej składanki. To taki trochę „burzumowy” bleczur o refleksyjnym odcieniu, który w ostatnim wałku tego splitu zamienia się w atmosferyczną surowiznę, sunąc jednostajnie przy akompaniamencie klawiszy, nadających mu metafizycznego uroku. Cóż, udane, ponieważ jednolite zestawienie zafundował Lower Silesian Stronghold. Jednakże przeznaczone tylko dla uszu miłośników tradycyjnego i barbarzyńskiego black metalu, który bez zbędnych fajerwerków, ale ze złą intencją zapewnia sporą dawkę dźwięków, zalatujących leśnymi rytuałami.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz